Kolejny raz wybrałam się na święta do Ustronia. Zamiast siedzieć w domu i szykować się do świąt, spakowałam walizki i pojechałam wraz z prawie całą rodziną na świąteczny turnus do ośrodka Magnolia znajdującego się w Ustroniu na Zawodziu.
We wtorek wyjechaliśmy w godzinach porannych z domu, po drodze jak zwykle zatrzymaliśmy się w Mokate, aby zaopatrzyć się w ich sklepie firmowym, a w co to sami musicie pojechać i zobaczyć. Potem zatrzymaliśmy się w Ustroniu w naleśnikarni na obiad, to też powoli staje się tradycją. No cóż pysznie tam karmią. Następnie zakwaterowaliśmy się w naszym ośrodku Magnolia i wyruszyliśmy na spacer na miasto, w czasie którego kupiłam sobie karmik dla ptaków na balkon, ale oczywiście nie ma go kto teraz zamontować.
We Wigilię niestety musiałam podjechać do pracy na parę godzin i wróciłam do Ustronia, akurat żeby trochę odpocząć i zacząć się zbierać na kolację Wigilijną. Na jadalni przywitał nas Góral, który zagrał parę kolęd, potem był czas na życzenia i wspólną kolację Wigilijną.
Po kolacji przenieśliśmy się na nasze piętro, gdzie rozpoczęło się dzielenie prezentami. Wspólnie spędziliśmy czas do późnych godzin nocnych, na kolędowaniu i rozmowach. Dobrze, że nas sąsiedzi nie pogonili.
W pierwszy dzień świąt wybraliśmy się wspólnie do pobliskiego kościoła św Brata Alberta na mszę św.
Po mszy wybraliśmy się na spacer do Domu Zdrojowego, ale był zamknięty. Za to dookoła wyglądało jakby była wiosna, nawet bazie widziałam na jednym z drzew.
Po południu dla spalenia kalorii wybrałam się z aparatem w dłoni na spacer, zobaczyć co jest w okolicy. Złapał mnie piękny zachód słońca i nawet zobaczyła grzyby, które rosły w lesie za naszym ośrodkiem.
Wieczorem kolacja odbywała się w Bacówce, gdzie przy dźwiękach kapeli góralskiej mogliśmy się raczyć różnymi pysznościami, które zaoferował nam nasz ośrodek.
W drugi dzień świąt za oknem powitał nas śnieg. Jak zwykle poszliśmy do kościoła, a po mszy mieliśmy plany powędrować po okolicy, ale zamieć nie sprzyjała spacerowaniu, więc znów poszliśmy do Domu Zdrojowego, tym razem było otwarte i napiliśmy się wody.
Po obiedzie wybrałam się znów na spacer. Jednak tym razem był on wyjątkowo krótki, bo było mi zbyt zimno, żeby chodzić, ale za to miałam ciekawe spotkanie z sarenką.
Za to w sobotę świeciło piękne słoneczko, grzechem byłoby siedzenie w pokoju, ale znów mróz zbyt szybko wygonił mnie do ośrodka.
Wolny czas wykorzystałam siedząc w jacuzzi i grzejąc się po mrozach na dworze.
Wieczorem w sobotę nasz ośrodek zapewnił na rozrywkę w postaci pana, który śpiewał przeboje między innymi Czesława Niemena.
Nadeszła niedziela, czyli ostatni dzień naszego pobytu. Po śniadaniu zapakowaliśmy bagaże do samochodu, żegnając nasz ośrodek wyruszyliśmy w drogę powrotną.
Z rana pojechaliśmy do drewnianego kościółka św Anny w Ustroniu Nierodzimiu. Jest to uroczy mały kościółek, gdzie od czasu do czasu lubię wracać.
Nie mogło się obyć bez obiadu i mimo, że moja rodzinka nie należy do jakiś tam miłośników ryb, to wszyscy ze smakiem zjedli pikantną zupę rybną i fileta z suma z surówką i obowiązkowo z frytkami.
W drodze powrotnej do domu jeszcze zatrzymaliśmy się na chwilę w Strumieniu, ale był to krótki postój, bo mróz nie sprzyjał spacerowaniu. W wyjątkowo ekspresowym tempie przeszliśmy pooglądać Strumieńskie Betlejem i wracaliśmy do domu.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawiane komentarze. Zapraszam na FB.
bardzo fajnie spędzone Święta :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńOd zawsze podobało mi się jak ktoś wyjeżdża na święta w góry.
OdpowiedzUsuńI szczerze podziwiam takie osoby!!!!! Podziwiam Twoją relację!!!!
Być może jestem dziwną osobą ale święta w domu są dla mnie świętością.
Wyjazd z domu w tym czasie byłaby dla mnie podróżą w kosmos.
Pozdrawiam serdecznie:)
W Ustroniu byliśmy parę lat temu i całkiem miło wspominam ten wyjazd. Najbardziej utkwił mi w pamięci tort czekoladowy z kawiarni " Sissi Wiener Cafe".
OdpowiedzUsuńCiekawa relacja, super zdjecia i jak widze bardzo udane swieta w gorach.
OdpowiedzUsuńMilego weekendu zycze i pozdrawiam serdecznie :-)
Piękne zdjęcia w zimowej szacie i świetna relacja. I te kościółki takie klimatyczne :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w nowym roku!
Prawdziwie białe święta, zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, życzę wspaniałych podroży w Nowym Roku :)
Do tej pory tylko na Wielkanoc kilka razy wyjeżdżaliśmy poza dom. Święta Bożego Narodzenia wolę spędzać u siebie, mimo że są tak przewidywalne. Widać, tradycja jest ważniejsza. Ładne tam miałaś spacery, szczególnie ten sobotni w pięknym słońcu. A że mróz, cóż przecież to zima :)
OdpowiedzUsuńAvelino, fantastyczny pomysł i cudna relacja. Też myślę, że kiedyś tak spędzimy święta. Piękne fotki...
OdpowiedzUsuńKilka razy byłam w Strumieniu, ostatni raz - wczoraj. Strasznie wiało. Zrobiliśmy tylko kilka fotek... no i Czesia nie było :(
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Ojej, miałaś piękne białe święta... :) Troszkę zazdraszczam :)
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci wszystkiego co najlepsze i najpiękniejsze w Nowym Roku :)
Zdrówka i spełnienia marzeń! :)))
I bardzo fajna wycieczka:)
OdpowiedzUsuńTeż mi się czasem marzą takie Święta gdzieś daleko od domu. Mogą być Tatry. Twoje, pomimo tego, że nie tradycyjne, były bardzo udane a uchwycone podczas spaceru kadry najlepiej oddają piękno miejsca, w którym byłaś.
OdpowiedzUsuńSuper spędzone święta!
OdpowiedzUsuńFajna taka zima mimo mrozu :) FB już polubiłam :)
OdpowiedzUsuńŚwięta spędzone w pięknej scenerii wiosenno - zimowej :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuń