środa, 24 kwietnia 2013

Porcelana z Miśni

Tym razem zapraszam Was do odwiedzenia manufaktury w Miśni, która od wielu lat słynie z produkcji porcelany. Będąc na jednej z wycieczek po Saksonii podjechaliśmy do Miśni - Meissen. Spędziliśmy tu pół dnia, z czego większość czasu w manufakturze porcelany. Budynek z zewnątrz jest niepozorny, ale ile kryje w środku skarbów.

 

wtorek, 9 kwietnia 2013

Park Narodowy Jezior Plitwickich

Już tak bardzo nie mogę się doczekać wiosny, że postanowiłam pooglądać zdjęcia, które zrobiłam w Chorwacji, a przy okazji trochę Wam pokazać. Gdy w ubiegłym roku wybrałam się do Chorwacji, to pierwszym miejscem jakie po przyjeździe zobaczyłam były Plitwickie Jeziora i to je chciałabym Wam pokazać. Jako, że wczoraj minęła rocznica powstania Parku Narodowego Jezior Plitwickich, na terenie, którego leżą jeziora, a który powstał dokładnie 8 kwietnia 1949 roku, jest to dobry czas na pokazanie tego miejsca. Na terenie parku zrobiłam ponad trzysta zdjęć i trudno mi kilka wybrać.

 

Co roku park odwiedza tysiące zwiedzających, w okresie letnim nawet do kilku tysięcy dziennie. Nie ma się co dziwić, bo uroda tego miejsca mówi sama za siebie. Od 1979 roku Park Narodowy Jezior Plitwickich znajduje się na liście Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Po parku można się poruszać pieszo, płynąc stateczkami lub jeżdżąc kolejką - taki specjalny autobus z wagonikiem. 
W parku spędziliśmy pół dnia. Po przyjeździe na parking i zakupie biletów udaliśmy się na trasę. Nasz przewodnik zaprowadził nas w dół i następnie przeszliśmy się z nim po ciekawszych miejscach aby dość do przystani. Dalej udaliśmy się stateczkiem w rejs i dopłynęliśmy do kolejnej przystani, skąd z przewodnikiem zrobiliśmy pętlę wśród jezior i wspaniałej przyrody. Po powrocie do przystani z innego pomostu przeprawiliśmy się kawałeczek na druga stronę jeziora, gdzie podeszliśmy pod górę na przystanek kolejki i kolejką pojechaliśmy w pobliże naszego parkingu. Byłam zauroczona kolorem wody, która zmieniała kolor w zależności od zawartości minerałów oraz kąta padania promieni słonecznych, najbardziej podobał mi się zielonkawy odcień wody. Kolejną rzeczą, która mnie tu zauroczyła to są liczne wodospady, który podobno jest ok 90 na terenie całego parku. Wiadomo, że park jest bogaty w faunę i florę. Na naszej trasie co chwilę można było spotkać różne ptaszki w tym oczywiście kaczki, w wodach jezior można było obserwować liczne ryby, które czasem wyglądały jakby zawieszone w próżni na tle krystalicznej wody. Dla takiego maniaka ogrodnictwa park był po prostu rajem. Bogata roślinność bardzo malowniczo wyglądała na tle lazurowej wody, cudnych wodospadów i błękitnego nieba. Z chęcią wróciłabym tam znowu za jakiś czas. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 



czwartek, 4 kwietnia 2013

Koncert ballad w pałacu w Wojnowicach

W poprzednim poście pisałam pałacu w Wojnowicach i jego o atrakcjach. Dla nas głównym powodem wyjazdu nie było zwiedzanie pałacu, ale zorganizowany przez firmę Wasko SA z Gliwic dla swoich pracowników i PTTK Ziemi Gliwickiej dla swoich członków, koncert ballad w wykonaniu Aleksandra Evseeva. Koncert ten był możliwy dzięki uprzejmości firmy Wasko SA, która za sponsorowała sam koncert, my opłacaliśmy tylko przejazd i poczęstunek.

 

 

 

 
 
Do pałacu przyjechały dwie grupy jedna to pracownicy Wasko SA, a druga grupa z PTTK-u. Pierwsza grupa przyjechała wcześniej i zdążyli zwiedzić pałac zanim my przyjechaliśmy. Po przyjeździe do pałacu powitał nas właściciel i zaprosił do stołu. W krótkim czasie otrzymaliśmy pyszny obiad, na który się składała polędwica z grzybami, fasolka szparagowa i marchewkowe ziemniaki. Oprócz tego na stole stały woda i soki. 

 

Gdy zjedliśmy połowę grupy zabrał właściciel pałacu na zwiedzanie Muzeum Horroru i Muzeum Dawnej Wsi  o czym pisałam ostatnio, za to druga grupa szła w przerwie koncertu. Gdy wróciliśmy na nasze miejsca Aleksander Evseev - nasza gwiazda wieczoru - rozpoczął swój koncert. W pierwszej części mieliśmy okazję posłuchać ballad ukraińskich i rosyjskich oraz pieśni Bułata Okudżawy.  Były to takie utwory jak "Czerwona ruta", "Modlitwa" czy "Biełyje nocy". Za to w drugiej i trzeciej części mieliśmy okazję pośpiewać wraz z solistą, gdyż wykonywał między innymi "Sokoły", "Zabrałaś serce moje", "Zawsze niech będzie słońce" czy "Czerwona jarzębina". Cały występ wraz z dwoma krótkimi przerwami trwał  2,5 godziny. Po koncercie Aleksander Evseev sprzedawał płyty i rozdawał autografy.















Aleksander Evseev urodził się na Ukrainie w obwodzie charkowskim koło miasteczka Kupjansk.W czasie studiowania fizyki na Uniwersytecie Dniepropietrowskim trafił do amatorskiego zespołu "Dnieprianie", którego występy oceniał na bardzo wysokim poziomie, koncertowali m.in. w Kanadzie, Francji i Rosji. To zachęciło go do kolejnych studiów na uczelni artystycznej na Wydziale Sztuki Estradowej.  Po studiach rozpoczął pracę jako nauczyciel śpiewu i równocześnie solista orkiestry akademickiej "ViaDuk". Oprócz tego pracował jako kierownik klubu studenckiego w Akademii Celnej. Tam do jego obowiązków należało organizowanie wszelkich koncertów i imprez artystycznych oraz prowadził grupę wokalną. W tym czasie miał okazje występować przed takimi osobami jak prezydencji Ukrainy Leonid Kuczma i Wiktor Juszczenko, a oprócz tego koncertowali w wielu miastach Ukrainy i Rosji. Od 2010 roku mieszka w Polsce. W swoim repertuarze ma wiele utworów takich jak: ukraińskie i rosyjskie utwory ludowe, pieśni Bułata Okudżawy, piosenki włoskie i polskie, klasyczne arie operowe. Przez jakiś czas był solistą chóru Aleksandrowa. Posiada wspaniały głos - tenor - który ćwiczył wiele lat pod okiem nauczycieli i nadal się samo-kształci i doskonali. 

 

 

 

Dziękuję za odwiedziny na moim blogu i pozostawiane komentarze. 

poniedziałek, 1 kwietnia 2013

Pałac w Wojnowicach

W połowie marca miałam okazję odwiedzić pałac w Wojnowicach koło Raciborza. Był to wyjazd zorganizowany z okazji Dnia Kobiet, ale o samym wyjeździe napiszę następnym razem, teraz chciałabym się skupić na pałacu i jego otoczeniu. 
Jako, że na miejsce zbiórki miałam dalej niż do pałacu, pojechałam samochodem prosto do Wojnowic. Nie miałam najmniejszego problemu z trafieniem. W pałacu powitał nas obecny właściciel, który równocześnie oprowadził nas po Muzeum Horroru i Muzeum Dawnej Wsi. 

 

 

 

Historia pałacu rozpoczyna się gdy młody Carl Johann Kuh nabywa w spadku grunt w Wojnowicach o powierzchni 425 hektarów, na którym w latach trzydziestych buduje okazały dom. Jego działalność na terenie Śląska jest znana i ceniona, był między innymi właścicielem kopalni "Charlotte" obecnie KWK Rydułtowy oraz wielu innych kopalni, przez co stał się największym producentem węgla na tym terenie. Dzięki niemu powstały takie obiekty jak zakład dla głuchoniemych w Raciborzu, czy też szpital dla umysłowo chorych we Wrocławiu. Za jego sprawą wybudowano "Kolej Wilhelma" w Raciborzu. Po jego śmierci w 1872 roku majątek przejmuje rodzina i w 1875 roku Wojnowice sprzedaje. Kupił je rotmistrz z pułku kirasjerów v. Seydlitz z Magdeburga - Heinrich Friedrich August von Banck, który przebudowuje i rozbudowuje zakupiony budynek. W wyniku jego prac powstaje z okazałego domu mieszkalnego - okazały pałac Wojnowice - Schloss Woinowitz. Pałac jest utrzymany w stylu neobarokowo-klacysystycznym i w takiej formie dotrwał do dnia dzisiejszego. Po śmierci Heinricha pałac przejmuje jego syn, który wraz z rodziną mieszka tu do wiosny 1945 roku.
Po wojnie mieściły się tutaj: najpierw ośrodek przygotowawczy na studia wyższe, potem biura i mieszkania PGR-u, następnie szpital, aż w 2000 roku przejął go skarb państwa. W 2003 roku pałac zakupił prywatny właściciel, który wyremontował wszystko i znów budynek wygląda świetnie. We wnętrzu na parterze mieści się letnia restauracja, na piętrze znajduje się Muzeum Dawnej Wsi, a na drugim piętrze Muzeum Horroru. Otaczający pałac park również jest zagospodarowywany i utworzono tam zagrodę dla zwierząt. 



 


Moje odwiedziny rozpoczęłam od wizyty w restauracji i pysznego obiadu, ale o tym i całym wieczorze napiszę jak już wcześniej wspomniałam następnym razem. 
Po obiedzie poszliśmy z właścicielem pałacu na zwiedzanie Muzeum Horroru. Muzeum jest nowością w pałacu i zostało udostępnione do zwiedzania we wrześniu 2012 roku. Mieści się tu 10 sal, w których zostały pokazane sceny w horroru. W jednej z sal jest gilotyna, która świetnie działa i w czasie zwiedzania jest uruchamiana mimochodem przez właściciela pałacu, co robi wrażenie. Idąc między salami przechodzi się między innym przez cmentarz, gdzie jeden z grobów jest otwarty i tylko przykryty szkłem, po którym trzeba przejść, bo nie ma innej drogi. W jednej z sal przygotowane jest wszystko dla zwiedzających, aby zrobić sobie makabryczne zdjęcie. A co jeszcze można zobaczyć w Muzeum Horroru, to już trzeba tam pojechać samemu zobaczyć i przeżyć. 

 

 

 

 

 

 

 

Schodząc w dół z Muzeum Horroru odwiedzamy jeszcze niewielkie Muzeum Dawnej Wsi, które działa od sierpnia 2008 roku. Właściciel pałacu w trzech pomieszczeniach zgromadził różne ciekawe sprzęty, sporą część podarowali mu okoliczni mieszkańcy. Przedmioty znajdujące się w Muzeum są bardzo ciekawe i różnorodne, co do niektórych nich czasem trudno odgadnąć do czego służyły bez objaśnienia, za to inne używamy do dziś, tylko w nowocześniejszej formie.  









Po zakończeniu zwiedzania udałam się na krótki spacer, aby zobaczyć choćby kawałek pałacowego parku. Niestety zimą trudno dostrzec całą urodę otaczającego mnie parku, dlatego chętnie wybiorę się tutaj ponownie latem. Z tego co mówił właściciel znajdują się tu cenne okazy drzew, a park licznie odwiedza dzika zwierzyna i ptactwo. Przed pałacem mieści się staw, który musi się świetnie komponować z otaczającą zielenią, nawet zimą można sobie choć trochę wyobrazić jak to wygląda latem. Dalej znajduje się kopiec z armatą na górze, nie podchodziłam bliżej, bo niewygodnie chodziło się po suchej trawie w butach na obcasie. Gdy poszłam z drugiej strony pałacu zobaczyłam zagrodę ze zwierzętami i tu już nie mogłam się oprzeć i mimo niewygody podeszłam do ogrodzenia, aby z bliska zobaczyć co też się tam pasie. Był osioł, który szybko do mnie podleciał, za to reszta zwierząt obserwowała mnie z daleka. A były tam między innymi kozy, daniele i owce wrzosówki.

















 Mogę z czystym sumieniem napisać, iż polecam to miejsce latem na spędzenie popołudnia, dla całej rodziny, bo zarówno młodsi, jak i starsi znajdą tu coś dla siebie.

Serdecznie pozdrawiam wszystkich odwiedzających i bardzo dziękuję za pozostawiane komentarze.

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...