środa, 26 grudnia 2012

Betlejem - Grota Narodzenia

Święta Bożego Narodzenia to najlepszy czas do pokazania zdjęć z Groty Narodzenia w Betlejem. Grota znajduje się w Bazylice Narodzenia Pańskiego pod ołtarzem głównym. W grocie zaraz po zejściu po schodach po prawej stronie znajduje się prawosławny ołtarz pod którym umieszczona jest gwiazda. Gwiazda zrobiona jest ze srebra, składa się z czternastu ramion. Na niej znajduje się w języku łacińskim napis "Hic de Virgine Maria Jesus Christus natus est 1717", co oznacza "Tu z Maryi Dziewicy narodził się Jezus Chrystus 1717.

 

 




 

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Życzenia świąteczne


Składam Wam najszczersze życzenia
Pięknych i radosnych nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia,
Świąt spędzonych w rodzinnej atmosferze,
Abyście znaleźli dużo kolorowych prezentów pod choinką,
Świąt które, dadzą wam trochę radości i odpoczynku.
 ***
 WESOŁYCH ŚWIĄT



poniedziałek, 10 grudnia 2012

Jarmark Bożonarodzeniowy Striezelmarkt w Dreźnie

Ostatni weekend spędziłam w Dreźnie na jarmarku bożonarodzeniowym. Po przyjeździe do Drezna wraz z miejscową przewodniczką Karoliną zrobiliśmy godzinną rundkę autokarem wokół Drezna. Było to bardzo dobre posunięcie, gdyż wszędzie były tłumy, a tak sporo zobaczyliśmy w ciepełku, a sobota była mroźnym dniem. Następnie pani Karolina zabrała nas na spacer po centrum i mogliśmy z bliska przyjrzeć się najważniejszym zabytkom takim jak Opera, Zwinger, kościoły Dworski i  Marii Panny oraz zamek. Później dostaliśmy czas wolny i mogliśmy sami we własnym tempie zwiedzać jarmark i robić zakupy.



Jarmark w Dreźnie jest najstarszym jarmarkiem bożonarodzeniowym w Niemczech. Odbywa się od 1434 roku i w tym roku był po raz 578. Na jarmarku jest ponad 200 wystawców. Trwa przez cały okres Adwentu - w tym roku odbywa się od 28.11 - 24.12.2012 na Starym Rynku. Nazywany jest “Striezelmarkt” a nazwa ta pochodzi od słynnej drezdeńskiej strucli Christstollen (tradycyjne ciasto z bakaliami) potocznie zwanej “Striezel”.

 

 

 

Co roku w drugą sobotę Adwentu od 1994 roku podczas jarmarku organizowany jest festyn zwany Dresdner Stollenfest podczas którego odbywa się uroczysta parada, na której prezentowany jest olbrzymi strudel. W tym roku miał on ponad 3 tony, był 3 metry długi, 1,70 m szeroki i 80 cm wysoki. Do jego upieczenia zużyto 340 kg masła, 204 kg cukru, 681 kg mąki, 104 kg kandyzowanej skórki pomarańczowej, ponad 170 milionów rodzynek i beczkę jamajskiego rumu. Punktualnie o godzinie 12 pochód wyrusza spod Zwingera i idąc przez miasto do Striezelmarkt gdzie następuje uroczyste odcięcie pierwszego kawałka, a potem jego pokrojenie. Kawałki strucli są sprzedawane, a dochód ze sprzedaży idzie na cele charytatywne. Oprócz wielkiej strucli jest wiele stoisk z małymi struclami, które można kupić sobie do domu. Ceny na jarmarku za 1kg strucli zaczynają się od 12 € pakowane w folię a w pudełko to od 16 €. Tą samą struclę można kupić w pobliskim olbrzymim centrum handlowym w sklepie Aldi w ładnym opakowaniu za 6,99 €, a bez ładnego opakowania tylko w folii jeszcze taniej.  





Na jarmarku dużym powodzeniem cieszy się grzaniec - Glühwein. Otrzymuje się go w specjalnym kubku, za który płaci się kaucję 2,5 €. Po wypiciu można kubek zabrać na pamiątkę, co też zrobiłam lub oddać i dostaje się zwrot kaucji. Kubki są różne i najpierw oglądałam jakie są, a dopiero później kupowałam grzańca tam gdzie mi się najbardziej kubeczek podobał. Grzaniec był pyszny, wybrałam wersję z likierem amaretto za 4,5 €.  

 

 

Pojeść można również bardzo smacznie, są ich tradycyjne kiełbaski czyli Bratwurst. Ja jednak skusiłam się na coś innego co cieszyło się również bardzo dużym powodzeniem. Niestety nie wiem jak się to coś nazywa - są to bułki z farszem z sera i szynki, na miejscu pieczone i podawane z kleksem majonezu i posypane natką pietruszki. Kolejki były olbrzymie, jednak zapach był tak obłędny, że zdecydowałam się stanąć i kupić, bułeczkę, którą zjadłam ze smakiem.  

 

Najwyższy czas napisać coś o zakupach. Jak się każdy domyśla było drogo jak to na jarmarku. Jednak muszę przyznać, że bardzo mnie jarmark zaskoczył, bo pamiętam z Wiednia, że większość straganów była z bombkami, a tu nie spotkałam ani jednego. Pomijając stragany z jedzeniem i piciem, których było od groma, bo miejscowa ludność przychodzi na jarmark, aby pojeść napić się grzańca i spotkać z przyjaciółmi. Świetnie były przygotowane miejsca do zjedzenie i wypicia, stoliki z maleńkimi latarenkami ze świecą. Były w różnych częściach miasta lampy gazowe, pod którymi świetnie można było się ogrzać. A teraz najwyższy czas jest na zakupy. Bardzo dużo stoisk było z drewnianymi ozdobami, a było na co popatrzeć, bardzo podobały mi się rzeźbione w drewnie lampki do postawienia na oknie. Przewijały się też stoiska ze świecami, wyrobami z koronki, suszonymi owocami i piernikami, oraz wiele innych wyrobów. 


















Świeczniki czyż nie piękne, nie mogłam się napatrzeć.



Można posłuchać w określonych godzinach kolęd w wykonania chórów. 




W Dreźnie oprócz tego największego, najładniejszego i najciekawszego odbywa się po całym mieście wiele innych mniejszych jarmarków, czasem jest to po kilka straganów. Na najstarszym jarmarku, ale trochę skromniejszym przy Frauenkirche można spotkać szopkę.





Na końcu napiszę jeszcze, że tym razem do Drezna jechaliśmy z przygodami. Zaraz po przekroczeni granicy zatrzymała nas policja. Weszli sprawdzili czy kierowcy mają zapłacony podatek oraz ich dowody osobiste i puścili nas dalej. Ujechaliśmy parę kilometrów, byliśmy ok 30 km przed Dreznem i znów kolejny radiowóz nas zatrzymał, tym razem jeszcze sprawdzili dokumenty wszystkich podróżujących. Śmialiśmy się, że do trzech razy sztuka, ale po raz trzeci nas nie zatrzymali.

piątek, 7 grudnia 2012

Ruiny zamku biskupów krakowskich w Sławkowie

Pisałam niedawno o karczmie w Sławkowie, tym razem zapraszam Was na ruiny zamku biskupów krakowskich. Będąc w Sławkowie warto podejść kawałek od rynku i odwiedzić ruiny zamku. Pierwszy raz gdy byłam w Sławkowie podeszłam pod bramę i tylko zza ogrodzenia miała okazję trochę zobaczyć. Kolejnym razem jednak odwiedzaliśmy Muzeum Sławkowskie i pani kustosz, która się nami zajmowała zabrała nas na wycieczkę po Sławkowie. Jednym z pierwszych obiektów, które nam pokazała były wspomniane ruiny zamku.

 
Kilkanaście lat temu archeolodzy zdecydowali się na przekopanie wzniesienia w Sławkowie zwanego przez mieszkańców Zamczyskiem. W wyniku ich prac odkryto ruiny XIII wiecznego zamku składające się z pozostałości murów wieży mieszkalnej, budynku bramnego, odkryto także tajemne przejście oraz  dobrze zachowane wał ziemny i fosa.





W drugiej połowie XIII wieku biskup krakowski Paweł z Przemankowa zdecydował się wybudować tutaj zamek, który swą wielkością zamek miał dorównać zamkom książęcym na Ostrówku w Opolu i na Ostrowie Tumskim we Wrocławiu. Prawdopodobnie zamek sławkowski był wzorowany na wrocławskim, gdyż odkryto jego bardzo duże podobieństwo. Jak na tamte czasy miał to być bardzo nowoczesny zamek, gdyż w Małopolsce nie było jeszcze takich budowli, dla przykładu Wawel miał jeszcze drewniano-ziemne obwałowania. Jednak na polecenie Leszka Czarnego biskup w 1283 roku został uwięziony i odebrano mu prawo budowy. Rok później doszli do porozumienia i budowę wznowiono, jednak znacznie ograniczona została wielkość zamku. W efekcie wybudowano wieżę mieszkalno - obronną otoczoną fosą i parkanem.
W kolejnych latach zamek zamek był pod opieką na Henryka z Woszowa. W XVI wieku właścicielem był Jan Muskata, kolejny biskup krakowski, który rozbudował zamek, otaczając go wałem ziemnym z budynkiem bramnym i fosą. Przez lata zmieniali się właściciele i różne były koleje zamku. W 1455 roku zamek i miasto zostały zniszczony przez oddziały polsko-morawskie, które chciały się zemścić na wójcie sławkowskim. Myślano, że po tym wydarzeniu zamek nie został już odbudowany, jednak znaleziono w bibliotece w Wurzburgu obraz miasta Sławkowa z zamkiem z 1536/37 roku. Nie ma żadnych informacji co się działo z zamkiem w czasie potopu szwedzkiego.
W XVI wieku biskupi poza fosą zamku zbudowali nowy dwór, który stoi do dzisiejszego dnia i jest w rękach prywatnych. Stary zamek powoli popadał w całkowitą ruinę, aż do całkowitego zatarcia jego charakteru. Przeprowadzone prace archeologiczne pozwoliły ustalić pierwotny zarys zamku oraz odsłoniły pozostałości wieży obronno-mieszkalnej. W 1990 ruiny poddane zostały pracom konserwatorskim i zabezpieczone jako rezerwat archeologiczny.
Istnieje teoria o klątwie sławkowskiego zamku. Okoliczni mieszkańcy twierdzą, że z momentem odkopania murów uwolniono klątwę. W internecie można bardzo dużo poczytać na temat nieszczęśliwych wypadków takich jak psujące się urządzenia, które wcześniej działały, a w pobliży zamku nagle odmawiają posłuszeństwa, czy wypadki wśród ludzi. Czy to prawda, czy nie, tego już oceniać nie będę. 











Mieliśmy okazję zobaczyć ruiny z bliska, a nawet z bardzo bliska chodząc po murach.

  

 

Dla chętnych zobaczyć ruiny z zamku napiszę, że można je zwiedzać w wyznaczonym terminie po uprzednim zgłoszeniu w Miejskim Ośrodku Kultury w Sławkowie. Na dużej tablicy za bramą podane są godziny zwiedzania od wtorku do piątku oraz w ostatnią sobotę i niedzielę miesiąca.

środa, 28 listopada 2012

Kościół Prymatu św Piotra - Tabgha Izrael

Kolejnym punktem naszej wyprawy po Ziemi Świętej była wizyta w kościele Prymatu św Piotra w Tabgha. Zanim jednak weszliśmy na teren kościoła, nasz przewodnik Dawid opowiedział nam o krzyżu jerozolimskim. Jest to duży krzyż otoczony czterema małymi krzyżami. Symbolizuje według jednych pięć ran Chrystusa, a według innych duży krzyż oznacza Ziemię Świętą jako centrum świata z cztery małe krzyże oznaczają cztery królestwa uczestniczące w wyprawach krzyżowych: Francji, Niemiec, Obojga Sycylii i Anglii.  Dzisiaj krzyż jerozolimski używany jest jako oficjalny symbol Kustodii Ziemi Świętej. 

 

 

Weszliśmy na terem kościelny i naszym oczom ukazał się piękny zielony i bardzo zadbany teren. Po prawej stronie znajdują się ołtarze polowe upamiętniające wizyty papieży: Pawła VI i Jana Pawła II, którzy jako jedyni papieże odwiedzili to miejsce. Miejsce, które znane jest z drugiego cudownego połowu ryb, a także z prymatu jaki Jezus udzielił św Piotrowi, oraz jest to miejsce gdzie po raz trzeci Jezus ukazał się po zmartwychwstaniu.





Idąc dalej parę metrów dochodzimy do kościoła. Jednak w pierwszej kolejności rzucają nam się w oczy dwie postacie Jezus i św Piotr. Pomnik upamiętnia słowa Chrystusa z Ewangelii św Jana "Paś owce moje".  Czas odwiedzić kościół. 

 

 

Pierwotnie znajdował się tu kościół z przełomu IV i V wieku, później stało tu kilka świątyń. Obecny kościół Prymatu św Piotra został wybudowany w 1933 roku na fundamentach poprzednich. Budynek wybudowano z czarnego bazaltu wulkanicznego i usadowiono na skale. Opiekują się nim franciszkanie. Kościół jest niewielki w środku znajduje się przed ołtarzem wystająca ponad posadzkę skała "Mensa Christi" zwana też "Stołem Pana". 

 

 

 

Według tradycji to właśnie na tej skale po cudownym połowie Jezus zaoferował apostołom posiłek: ryby i chleb. Przy tej skale też Jezus po posiłku zapytał trzykrotnie Szymona: "Szymonie, synu Jony, czy Mnie miłujesz?”Na co otrzymał odpowiedź: „Panie, Ty wiesz, że Cię miłuję”. Później padły wspomniane już wcześniej słowa Chrystusa: „Paś baranki moje”.
Pod Cezareą Filipową do św Piotra zostały skierowane słowa "Ty jesteś Piotr - Opoka i na tej opoce zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą". Spełniły się właśnie tu, gdzie nastąpiło przekazanie św Piotrowi Prymatu. Teraz słysząc wspomniane słowa w kościele mam przed oczami właśnie ten kościół. 
Po zobaczeniu kościoła udajemy się dalej nad jezioro Genezaret, jest to nasze pierwsze spotkanie z nim. Już wcześniej mieliśmy okazję go zobaczyć jednak tym razem mamy okazję także zanurzyć rękę. A spotkane tam dzieciaczki zanurzyły nie tylko ręce. Wyglądało to bardzo komicznie gdy chłopczyk zaczerpnął kubeczek wody i wylał siostrze na głowę, za to ona z uśmiechem na twarzy nie pozostała mu dłużna i również wylała kubeczek wody na jego głowę. 

 

 

W jeziorze pływa sporo ryb, w tym również jeden z gatunków zwanych rybą św Piotra, który mieliśmy okazję jeść na obiad w Tyberiadzie. 


wtorek, 20 listopada 2012

Austeria - karczma w Sławkowie

Tym razem chciałabym Wam pokazać Austerię - karczmę znajdującą się w Sławkowie. Miałam okazje być tam dwukrotnie. Pierwszy raz w marcu ubiegłego roku, a drugi raz wiosną tego roku. Za każdym razem zachwyca mnie to miejsce swoją atmosferą. Historia tego miejsca sięga kilka wieków wstecz, bo już Jan Długosz w kronikach pisał, że w 1220 roku klasztor w Prądniku koło Krakowa został uposażony dochodami z sławkowskich karczm. Kolejnych wiekach często wspominano sławkowskie karczmy w tym Austerię w różnych dokumentach. Badania archeologiczne wykazały, że niektóre fragmenty budynku pochodzą już w XIII wieku.  Karczma Austeria choć wielokrotnie była przebudowywana stale mieści się w tym samym miejscu. Obecny budynek pochodzi najprawdopodobniej z 1781 roku o czym świadczy wyryta data na belce stropowej zwanej stragarzem.



Nazwa Austeria pochodzi z języka włoskiego "osteria" i znaczy karczma, oberża, gospoda, szynk. A jako ciekawostkę podam, że z łaciny gospoda to "hospitium" od którego powstała nazwa hospicjum czyli dawniej domu dla podróżnych i pielgrzymów, a obecnie znamy to słowo w innym znaczeniu jako domu opieki dla nieuleczalnie chorych. Karczma Austeria pierwotnie była nazywana "Pierwochą".  Najprawdopodobniej nazwa ta wywodziła się od tego, że była to karczma najstarsza lub największa. Nazwę zmienił na Austeria pewnie jeden z dzierżawców. 
Austeria zawsze była i jest własnością miasta, które oddawało ją w dzierżawę. Dochody z dzierżawy stanowiły zawsze spory dochód dla miasta. Był jednak czas kiedy karczma popadła w ruinę i miasto chciało ją rozebrać, a plac sprzedać lub wydzierżawić, jednak zmieniono koncepcję. Karczma została wyremontowana i wydzierżawiona i tak się działo do 1939 roku. W czasie wojny był tu "Dom Niemiecki". Później przez osiemnaście lat mieściło się tu muzeum miejskie. Następnie część a potem cały budynek był znów wykorzystywany jako restauracja.









Za pierwszym razem gdy odwiedziłam Austerię byłam na wycieczce z serii "Kościół i Karczma". Zostaliśmy tutaj wówczas poczęstowani bardzo smacznym Żurkiem w chlebie. Widać było, że obłożenie było bardzo duże, bo nowi goście odchodzili z kwitkiem, ze względu na brak miejsc, a sal jest tam dużo. Za to drugim razem będąc w Sławkowie mieliśmy oglądać muzeum, kościół oraz ruiny zamku biskupów krakowskich. W czasie oczekiwania na przewodniczkę postanowiliśmy czas sobie umilić w Austerii. Tym razem byłam zawiedziona, bo byliśmy małą grupą, a problem było dostać cappuccino, czy określone piwo, mieli tylko po jednej butelce. Wychodzi na to, że mam lepsze zaopatrzenie w domu.   



Uważam, że warto odwiedzić Austerię, nie musi to być ze względów kulinarnych, choć można dobrze trafić i bardzo dobrze zjeść. Głównym powodem są względy estetyczne, warto zobaczyć kawał historii miasta Sławkowa w postaci karczmy - restauracji Austeria.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...