czwartek, 25 października 2012

Siemianowice Śląskie - Cmentarz żołnierzy niemieckich

Podczas jednego z wyjazdów z PTTK-iem z Gliwic po Ziemi Zagłębiowskiej na chwilę zatrzymaliśmy się w Siemianowicach Śląskich na Cmentarzu żołnierzy niemieckich. Cmentarz powstał w 1998 roku, za sprawą Volksbund Deutsche Kriegsgraberfursorge e. V. (Ludowego Niemieckiego Związku Opieki nad Grobami Wojennymi). Jest to organizacja, która utrzymuje się ze składek i darów ponad miliona członków i ofiarodawców. Zajmuje się ok 720 cmentarzami wojennymi w 43 krajach, na których pochowano ok 2 miliony żołnierzy.

 
Cmentarz w Siemianowicach zajmuje powierzchnię 3,4 ha, znajduje się na terenie leśnym pomiędzy dwiema głównymi drogami, a obok planowane jest umieszczenie cmentarza komunalnego. Są tu pochowani żołnierze niemieccy, polegli na terenie południowej Polski, a dokładnie na terenach województw: śląskiego, małopolskiego, podkarpackiego, świętokrzyskiego i południowej części łódzkiego. Obecnie pochowanych jest tu ok 30 tysięcy żołnierzy, a cmentarz może pomieścić ich ok 35-40 tysięcy.







Wchodząc przez bramę na teren cmentarza od razu trafiamy na niewielki budynek, w którym znajduje się Izba Pamięci. W dniu, kiedy tam byłam, pomieszczenie to było zamknięte, może spowodowane to było tym, że to była sobota i na dodatek wczesna godzina poranna. Przewodnik opowiedział nam, iż w środku mieszczą się księgi pamiątkowe oraz rzeczy zebrane z cmentarza jak zdjęcia, pamiątkowe kamienie z imionami lub sentencjami, itp.



 

Idąc dalej drogą dochodzimy do wielkiego krzyża.  W podstawie krzyża znajdują się napisy w języku polskim i niemieckim informujące o tym, iż są to żołnierze niemieccy, którzy zginęli w latach 1939 - 45. Podane są również miesjcowości gdzie dokonywano ekshumacji. 

 

 

Na terenie całego cmentarza ustawione są kamienne tablice. Na jednych umieszczono nazwy miejscowości gdzie w kolejnych latach dokonano ekshumacji. Na innych umieszczone są nazwiska pochowanych tu żołnierzy. Na tablicach znajdują się tylko imię i nazwisko żołnierza oraz data urodzenia i śmierci. Zgodnie z porozumieniem, na mocy którego powstał cmentarz, nie ma informacji o stopniu wojskowym, ani formacji do której należeli polegli żołnierze. 

 

 

 

 

Oprócz tablic na terenie cmentarza znajdują się co jakiś czas po trzy kamienne krzyże. Jeden jest większy krzyż, a dwa mniejsze. Bardzo malowniczo to wygląda.

 

 

 






 

Parę minut spędzonych na tym oto cmentarzu, pozwala poznać kolejny ułamek historii. Przyznam się, że wcześniej nie wiedziałam, że w ogóle taki cmentarz istnieje. A tu dopiero dowiedziałam się, że nie tylko ten jeden istnieje, ale na terenie naszego kraju znajduje się jeszcze 12 innych cmentarzy. Powstały one na mocy porozumienia z 1989 roku podpisanego przez ówczesnych szefów rządów Polski i Niemiec: Tadeusza Mazowieckiego i Helmuta Kohla w Krzyżowej. Na temat samego porozumienia słyszałam wcześniej, będąc w Krzyżowej, ale o tym to już może kiedy indziej napiszę.  

niedziela, 14 października 2012

Pisarzowice - Ogród japoński

Będąc w ubiegłym roku w Pisarzowicach zobaczyłam strzałkę z informacją o Ogrodzie japońskim. Niestety nie miałam czasu, aby tam pojechać. W tym roku postanowiłam zbadać teren i pojechałam zgodnie ze strzałkami kierującymi mnie w stronę Ogrodu japońskiego. Zjechałam z głównej drogi, o ile idzie ją nazwać główną drogą, w wąską uliczkę, na której dwa samochody miały problem się minąć, myślałam, że wpadnę do rowu. W pobliżu ogrodu czekał parkingowy, który kierował ruchem i pokazywał przyjezdnym gdzie mogą zaparkować. Zostawiłam samochód i idąc drogą już z obu stron towarzyszyły mi kwitnące azalie.

 





Gdy przeszłam przez bramę ukazał mi się spory teren handlowy, przyznam, że spodziewałam się części handlowej, ale myślałam, że będą tu sprzedawać same drzewka bonsai. Czekało na mnie tu miłe zaskoczenie, bo sprzedawali różne rośliny ogrodowe i jeszcze po relatywnie niskich cenach, że niby miałam nic nie kupować, a wyszłam z 6 donicami z różnymi roślinkami. Jakby mogło być inaczej, takiej okazji nie mogłam przepuścić. Oczywiście bonsai nie brakowało, w sprzedaży były ładne okazy.

 

 

 

 

Po przejściu części handlowej skierowałam się w lewo gdzie czekał na mnie już ogród japoński. Wszystko jest tak zaprojektowane, że stojąc w części handlowej nie widzimy, co ogród ma do zaoferowania. Widzimy bramę do której prowadzą kamienne schody oraz krzewy kwitnących azalii japońskich. Dopiero wchodząc na górę widzimy kolejne atrakcje, które na nas czekają.









Dalej idąc zobaczyłam wspaniały budynek herbaciarni. Schodząc z wzniesienia pierwszej kolejności napotykamy staw z uroczym mostkiem, otoczony roślinami świetnie dopasowanymi do otoczenia, iż wszystkie elementy dopełniają całości i wyglądają jakby rosły tam od zawsze. Między roślinami znajdują się kolejne kamienne, japońskie latarenki. Staw zachęca aby usiąść przy nim, odpocząć i nacieszyć się otoczeniem. Niestety wielu ludzi miało podobne odczucie, bo kręciły się tam tłumy.







 

 








Doszłam do herbaciarni i niestety nie dane było mi wypić herbaty, czy cokolwiek innego. Wszystkie miejsca były zajęte co do ostatniego i jeszcze sporo było oczekujących. Za to ci szczęśliwcy co już siedzieli, mogli się cieszyć się pięknym miejscem do woli i nie wyglądali na takich co zaraz opuszczą zajmowany stolik. Za to osoby takie jak ja miały okazję nacieszyć tylko oczy i zobaczyć wyeksponowane w środku w gablotach strój samuraja czy gejszy oraz nakryty stolik według zasad japońskich.

 

 

 

Z drugiej strony herbaciarni teren został zagrodzony, a szkoda. Można było jednak z tarasu herbaciarni podziwiać jego piękno. Znajduje się tam staw z dwoma maleńkimi wysepkami, brzegi umocnione są dużymi kamieniami w szarym kolorze, a prawie cały teren wysypany jest małymi kamieniami, pod niektórymi roślinami znajduje się tylko drobna kora. Całości dopełniają rośliny, są to przede wszystkim azalie japońskie i różne drzewka bonsai. Można tak stać, patrzyć i podziwiać piękno. W pierwszej chwili byłam zawiedziona, że ten teren został wyłączone ze zwiedzania, ale później doszłam do wniosku, że gdyby przeszły przez niego takie tłumy jak poruszały się po reszcie ogrodu, mogłyby naruszyć piękno tego miejsca. 









Wszystkich miłośników ogrodów zachęcam do odwiedzenia tego miejsca w dogodnym terminie, jednak najlepiej zrobić to w drugiej połowie maja, kiedy kwitną azalie. 

niedziela, 7 października 2012

Pisarzowice - Święto Kwitnących Azalii w Szkółce Krzewów Ozdobnych Pudełek

Jako wielki miłośnik kwiatów staram się co roku odwiedzać w połowie maja Szkółkę Krzewów Ozdobnych Pudełek w Pisarzowicach. Trwa wówczas przez dwa tygodnie Święto Kwitnących Azalii i tylko w tym czasie udostępnione jest dla zwiedzających otoczenie domu prywatnego i szkółki. W innym czasie gdy odwiedzimy szkółkę państwa Pudełek to mamy do dyspozycji kawiarnię z niewielkim otaczającym ją ogrodem pokazowym i sklep gdzie możemy nabyć rośliny. 
Zaraz po przyjeździe stawiamy samochód na przygotowany na trawniku olbrzymim parkingu i udajemy się w stronę szkółki. Po lewej stronie mamy wejście na teren sklepu, ja jednak udałam się w prawo na teren domu prywatnego. Kupiłam bilet wstępu i rozpoczęłam spacer po przepięknym ogrodzie. Na przywitanie przed domem mamy cienisty ogród pod parasolem drzew, pełen funkii połączony z roślinami cebulkowymi jak narcyze czy tulipany, które w zacienionej części kwitną z lekkim opóźnieniem. Między iglakami spotykamy różnokolorowe azalie japońskie i piwonie drzewiaste. Bardzo ładnie wkomponowane są białe metalowe stoliki i krzesła, które uzupełniają całość.


 

Za domem spotykamy urokliwy taras z miejscem do siedzenie i odpoczywania przez domowników i ich gości.

 

 

Dalej wchodzimy na wrzosowisko, które wiosną wygląda bardzo skromnie, gdyż krótko przycięte wrzosy dopiero swoją krasę pokażą jesienią. Mimo to ten zakątek zachęca spacerujących do odpoczynku przed wejściem do kolejnej części ogrodu.

 







Dalej idąc natrafiamy na boisko i zaraz dalej coś dla mnie czyli basen. Przy basenie teren został dobrze pomyślany: jest stół przy którym można zjeść kolację z przyjaciółmi, stoją też leżaki ustawione wokół basenu - bardzo wygodne - pierwszego roku sprawdziłam osobiście :) Za to basen czyścił taki mały stworek, długo go można obserwować jak jeździ po dnie i ścianach.







Tuż obok znajduje bardzo urocza chatka, a patrząc na resztę myślę, że bardzo wygodnie urządzony domek gościnny. Domek otoczony jest przez wspaniałe drzewa oraz dużą ilość rododendronów i azalii. Podchodząc bliżej dostrzegamy staw, w którym wszystko się odbija, tworząc sielski obraz.













W ubiegłym roku tak chatka wyglądała



Idąc parę kroków dalej widzimy wał ziemi porośnięty lasem, tu kończy się posiadłość państwa Pudełek. Uważni obserwatorzy dostrzegą w wale drzwi a za nimi piwniczkę. Idąc wzdłuż wału dostrzegamy pierwsze namioty szkółki, których wcześniej nie dostrzegaliśmy, gdyż były świetnie zasłonięte przez roślinność. Namioty zostawiłam z boku, gdyż doszłam do kolejnego stawu, którego wcześniej nie było widać. Poszłam ścieżką przez las obserwując przepiękną roślinność odbijająca się w wodzie. Każdy spacerujący człowiek zachwyca się soczystą zielenią drzew i krzewów, połączoną z ogromną ilością kolorowych kwiatów. Niespodziewanie doszłam do małego leśnego wodospadu. Jest tu tak uroczo, że trudno jest iść dalej. Uszłam zaledwie parę kroków i zobaczyłam o dziwo pustą ławeczkę. Usiadłam i siedziałam podziwiając piękne widoki. Długo się nie nasiedziałam, bo byłam ciekawa co dalej zobaczę.

 

 

 











Po paru krokach trafiłam na uroczy mostek, którym przeszłam na drugą stronę i trafiłam na ogromną ilość rododendronów i azalii w najróżniejszych kolorach.











Jednak wcześniej poszłam w prawo do części ogrodu z kolejnym stawem oraz wspaniałą kolekcją iglaków. Przechodzi się kolejnym mostem przez staw i można tu spacerować wśród różnych mniejszych i większych świerków, jodeł, sosen i innych iglaków. Mnie jednak ciągnie do kwiatów i długo tu nie zabawiłam.











Idąc dalej po jednej i drugiej stronie znajdują się tereny szkółki, zaś przede mną widzę morze kwiatów. Ogromna rabata znajduje się pod patronatem Polskiego Towarzystwa Dendrologicznego. Tu spędzić bym mogła wiele godzin, a nawet dni. Niestety towarzysze podróży nigdy mi na to nie pozwalają i muszę iść dalej. Zachwycam się każdym krzewem z osobna, wypatruję najpiękniejszych kwiatów, a czas leci.

 

 







 

Podoba mi się, że krzewy są podpisane i mogę sobie zapisać nazwy tych które mi wpadły w oko (np w tym roku to była azalia wielkokwiatowa "Homebush"), a później nabyć w sklepie po drugiej stronie drogi.



Zrobiłam koło i wróciłam do miejsca skąd zaczynałam spacer. Okazało się, że można było zwiedzić teren z przewodnikiem na co miałam chęć, ale niestety nie było mi to dane, ze względu na osoby towarzyszące. Następnym razem pojadę sama. :)

















Poszłam do sklepu, jednak od razu skręciłam do kawiarni pod uroczą nazwą "Kogucik", niestety nie miałam tym razem okazji posiedzieć, bo było zbyt dużo ludzi. Za to spokojnie pooglądałam ogród pokazowy zaaranżowany przy kawiarni.















Dalej był zorganizowany czas dla dzieci na placu zabaw oraz przygotowane ławeczki i stoliki oraz namioty z jedzeniem. Mnie to nie bardzo interesowało, więc poszłam od razu do części handlowej i oczywiście wyszłam z zakupioną doniczką azalii "Homebush" i paroma innymi roślinami.





Bardzo miło spędziłam czas w szkółce i pewnie nie raz będę tu wracała w kolejnych latach w maju.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...