W sobotę po kuligu pojechaliśmy do Żywca. Tu mieliśmy nie całe dwie godziny czasu wolnego. Był dylemat co robić, bo do browaru za daleko, a na jakieś większe zwiedzanie miasta też za mało czasu. Postanowiłam wybrać się na spacer w stronę zamku. Okazało się, że zamek był otwarty, ale nie sprzedali mi biletu, bo nie zdążę obejść wszystkich ekspozycji do zamknięcia. Kłócić się nie będę, więc poszłam na spacer po zamkowym parku. Najpierw podeszłam do chińskiego pawilonu, później obserwowałam ptactwo pływające dokoła pawilonu. Jako, że czasu było jeszcze sporo wybrałam się do mini zoo znajdującego się na końcu parku. Tam miałam okazję zobaczyć pawia w pełnej krasie i inne zwierzątka. Wracając do autokaru zahaczyłam jeszcze o kościół i rynek.