Nie należę do miłośników lżenia i smażenia się na słońcu, dlatego będąc na wczasach szukałam pomysłów na zagospodarowania czasu wolnego. Jako, że byłam już na prawie wszystkich wycieczkach jakie rezydent nam zaoferował, a i sama pojeździłam po wyspie postanowiłam zapytać się o pięciogodzinny rejs piracki po oceanie Atlantyckim. Tutaj dodam, że na każdym statku dopada mnie choroba morska, dlatego była to jedyna oferta z której do tej pory nie skorzystałam. Na moje obiekcje nasza rezydentka kazała mi iść do apteki, kupić sobie biodraminę z kofeiną, zażyć dwie tabletki na godzinę przed rejsem i świetnie się bawić. Tak też zrobiłam, na statku bawiłam się rewelacyjnie. Za to późnym wieczorem już w hotelu, gdy tabletki przestały działać, mój żołądek zaczął wywracać koziołki, czułam się jak na pełnym morzu podczas sztormu.
Gdy wszyscy pasażerowie wsiedli na statek, wyruszyliśmy w nasz 5
godzinny rejs. Jeśli chodzi o pasażerów, to była mieszanka wielojęzyczna,
a mimo to wszyscy bawili się wesoło.
Przez dłuższy czas po wypłynięciu z portu mogliśmy oglądać tylko
bezkresne wody Oceanu Atlantyckiego, jak się szczęście do nas
uśmiechnęło, to na horyzoncie pojawiała się jakaś żaglówka.
Aż tu nagle zobaczyliśmy, że mamy w wodzie towarzystwo. Tuż obok naszego statku pływały delfiny. Towarzyszyły nam przez dobre paręnaście minut.
Gdy delfiny odpłynęły na statku zaczęły się tańce, początkowo nieśmiało ludzie się przyłączali, aż w końcu dobra zabawa wciągnęła większość pasażerów.
Zabawa została przerwana gdy na horyzoncie zobaczyliśmy wyłaniające się klify Acantilados de los Gigantes. Olbrzymie skały pochodzenia wulkanicznego, sięgające od 300 do 600 metrów wysokości. Klify znajdują się na zachodnim wybrzeżu Teneryfy.
Gdy już się napatrzeliśmy na majestatyczne skały, przyszedł czas na kąpiel w oceanie. Głębokość wody sięga tutaj około 30 metrów, więc skok do oceanu dla wielu była to olbrzymia frajda.
Gdy już nacieszyliśmy się wodą, przyszedł czas na piracki obiad.
Kiedy my pojedliśmy, resztkami zostały nakarmione mewy.
W pewnym momencie zauważyliśmy, że delfiny znów wróciły i było ich więcej. Miałam wrażenie, że chcą pokazać co potrafią.
W oddali widać było najwyższy szczyt Hiszpanii - wulkan Teide.
Powoli wracaliśmy do portu, jednak wcześniej obsługa poczęstowała nas własnoręcznie zrobioną sangrią.
Jak widać zabawa trwała w najlepsze, aż szkoda było wracać.
Gdy wyruszaliśmy z portu Ci dwaj śmigali za motorówką, wracamy a oni dalej w powietrzu.
Wpływamy do portu, to już niestety koniec naszego rejsu. Szkoda, że tak szybko się skończyło.
Jeszcze ostatni rzut oka na statek i wracamy do hotelu.
Rejs bardzo mi się podobał i jeśli kiedyś będzie okazja, to znów pojadę.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze. Serdecznie pozdrawiam.
Pływanie po morzu jest świetnym przeżyciem i rozrywką. Będąc na Malcie płynąłem katamaranem. Przydarzyło się nam również to co Tobie czyli.... delfiny :)
OdpowiedzUsuńFantastyczna przygoda! :D
OdpowiedzUsuńSuper zdjęcia :)
Ci co wolą leżeć i nic nie robić sporo tracą :)
pozdrawiam
Ahoj przygodo! :)
OdpowiedzUsuńPiękny statek! Wprawdzie nie mogę pływać ale uwielbiam wszelkiego rodzaju statki. łódki, okręty itp...
Serdeczności:)
Ale fajna przygoda :) Chętnie wybrałabym się na taki rejs, choćby dla widoku delfinów i tych wspaniałych klifów :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTen piracki obiad mnie rozwalił :))) Poza tym pozytywnie.
OdpowiedzUsuńCoraz bardziej utwierdzam się w tym, że powinnam zobaczyć to miejsce...
OdpowiedzUsuńTeż chętnie wybiorę się na taki rejs gdy w końcu dotrę na Teneryfę.
Nie lubię leżakowania i opalania ...
Pozdrawiam serdecznie:)
Widzę, ze moje rejsy bledną przy Twoim po oceanie :)
OdpowiedzUsuńA najbardziej zazdroszczę delfinów - cudowne są :)
Pozdrawiam :)
Raju! Jak ja uwielbiam takie rejsy!!! Zawsze gdy mam okazję piszę się na taką wyprawę :)
OdpowiedzUsuńTakie rejsy to świetna sprawa! Twoja relacja przypomniała mi czasy, kiedy byłam mała - wtedy często pływałam na 1-2 godzinne rejsy. Do dziś pamiętam tylko zorbę tańczoną na pokładzie oraz skoki dorosłych "na głębię". Ehhh, chciałabym kiedyś powtórzyć taki rejs! :)
OdpowiedzUsuńO kurcze, jak ja Ci zazdroszczę :) Taka pogoda i takie klimaty :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam już bez zazdrości :)
Bardzo fajny rejs, a popis delfinow rewelacyjny :)
OdpowiedzUsuńPocuc sie przez chwile prawdziwym piratem, czemu nie :) Pamietam wrazenie, jakie Los Gigantes na mnie wywarly - nie do opisania i nie do sfotografowania, to trzeba po prostu zobaczyc. Pozdrawiam serdecznie. Monika
OdpowiedzUsuńŚwietna zabawa, miło było pouczestniczyć choc w roli obserwatora;)
OdpowiedzUsuńI te delfiny!
Los Gigantes są niesamowite! Widziałam je z dosyć dużej odległości, bo podjechałam tylko na chwilkę na punkt widokowy wracając z wyprawy na Pico del Teide. Delfiny było widać nawet z dużej odległości. One uwielbiają się popisywać, a szczególnie te w Loro Parque za rybkę zrobią prawie wszystko. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWygląda na wspaniałą zabawę. Coś innego niż to co znam.
OdpowiedzUsuńWspaniałe przeżycie i niezła zabawa. I widoki zapierające dech w piersiach. Pięknie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny przerywnik podczas urlopu. Wrażeń co niemiara i zabawa przednia. Warto było pokonać swoje obawy :)
OdpowiedzUsuńUważam, że delfiny to jedne z najcudowniejszych zwierząt więc bardzo Ci zazdroszczę bliskiego kontaktu z nimi. Fiesta na statku faktycznie mogłaby trwać w nieskończoność. Brak znajomości języków nie jest problemem w międzynarodowym towarzystwie ponieważ wszyscy uśmiechamy się w tym samym języku :). Zawsze można się jakoś dogadać, zwłaszcza przy sangrii :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie rejsy. Do dziś mile wspominam rejs po Kornatach w Chorwacji.
OdpowiedzUsuńAle super wyprawa! a Ci co lubią leżeć plackiem niech żałują:) I ja zazdroszczę tych delfinów:) Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń