O samej Essaouirze napiszę następnym razem, za to teraz chciałabym post poświęcić temu co widziałam po drodze czyli jak inaczej wygląda Maroko. A były to piękne widoki, kozy na drzewach, osły, kwaśne banany i drzewa arganowe. Tyle tytułem wstępu, a dalej będzie po kolei.
Po wyjeździe z Agadiru cały czas jechaliśmy wzdłuż oceanu i mogliśmy obserwować piękne widoki, wędkarzy łowiących ryby, miejsca dla surferów, latarnie morski i inne ciekawe rzeczy, każdy miał dosłownie nos przyklejony do szyby autokaru. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się na punkcie widokowym, gdzie widok na skały i ocean zapierał dech w piersiach.
A naszej sesji zdjęciowej przyglądał się pies, który nie wiadomo skąd przywędrował.
Następny nasz postój był w małej wiosce, gdzie można kupić kwaśne banany. Banany te smakują wybornie, a jest to odmiana, która podobno rośnie tylko w Maroku. Są one małe, pękate i lekko kwaskowate w środku.
Po zakupach i zjedzeniu bananów wyruszyliśmy w dalszą drogę, stopniowo oddalając się od oceanu.
Między Agadirem a Essaouirą rosną endemiczne drzewa arganowe. Nas w pierwszej chwili zaciekawił widok kóz na drzewach. Nasz kierowca zatrzymał się nam, żebyśmy mogli zrobić im zdjęcia. Kozy nie mając co jeść wchodzą na drzewa i zjadają zarówno liście jak i owoce.
Drzewa arganowe są trochę podobne do drzew oliwnych, nawet owoce są podobne. Jednak owoce gdy dojrzeją są żółte. To z nich wyrabia się słynny olej arganowy, w wersji spożywczej i kosmetycznej. Aby powstał olej owoce się suszy i wydobywa pestkę, którą się rozłupuje wyciągając migdał. Olej kosmetyczny robi się ze świeżych migdałków arganii, a spożywczy z prażonych co daje mu orzechowy posmak. O wartościach odżywczych, zdrowotnych i kosmetycznych nie będę się rozpisywała, to można w niejednym artykule w internecie poczytać. Napiszę tylko, że olej arganowy jest nazywany Złotem Maroka.
Produkcja oleju w dalszym ciągu w wielu miejscach odbywa się ręcznie. Tworzone są takie kobiece spółdzielnie, gdzie kobiety tradycyjnie wszystko robią. My mieliśmy okazje jedną z takich spółdzielni zobaczyć. A przy okazji popróbować oleju spożywczego oraz posmarować skórę olejem kosmetycznym.
W ten sposób zaznaczane są gminy w Maroku.
No i na końcu osiołki. Tyle co tego dnia ich widziałam, to chyba w całym moim życiu wcześniej nie widziałam. Osiołki stanowią ważny środek transportu. Bardzo dużo można spotkać osób jadących na osiołku czy przewożących towar. Są też osiołki samotnie stojące przy drodze, przywiązane do jakiegoś drzewa. Nie dziwiło mnie to gdy widziałam przy jakiś wioskach czy miasteczkach, ale bardzo często można osiołki spotkać przywiązane osiołki na kompletnym odludziu. Okazało się, że osoby mieszkające na odludziu przyjeżdżają na osiołku do głównej drogi, przywiązują go do drzewa i dalej na stopa jadą do miasta, wieczorem wracają i na osiołku jadą do domu.
Na tym kończę i następnym razem gdy zamieszczę post z Maroka będzie o Essaouirze, ale póki co jestem do tyłu ze zdjęciami. Przywiozłam ich ponad cztery tysiące, a zapalenie spojówek nie pozwala mi na zbyt długie siedzenie przy komputerze i segregację.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i komentarze.
Cztery tysiące zdjęć? Musiało Ci się podobać :):):)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawy post, fantastyczne zdjęcia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńŚwietnie:) Muszę się tam kiedyś wybrać:)
OdpowiedzUsuńWidoki są bardzo ładne, lubię takie. Kozy są świetne.
OdpowiedzUsuńPiękne krajobrazy, a widok kozy i mnie zaskoczył :)
OdpowiedzUsuńDużo zdrowia!
OdpowiedzUsuńZdjęcia są bardzo ładne. Krajobrazy Maroka są takie egzotyczne, inne :D :)
A my planujemy podróż do Maroka i wyjeżdżamy w niedzielę :)
pozdrawiam :)
I'm really enjoying the design and layout of your blog.
OdpowiedzUsuńIt's a very easy on the eyes which makes it much
more pleasant for me to come here and visit more often. Did
you hire out a designer to create your theme? Superb work!
Feel free to visit my site: Judy Neinstein Toronto
Te kozy na drzewach mnie rozbawiły:) 4 000 zdjęć, oj musiało Ci się podobać!
OdpowiedzUsuńNiezwykłe miejsca odwiedziłaś. Super się ogląda takie zdjęcia. Wciąż nienasycona jestem.
OdpowiedzUsuń