Jeżdżąc po Podlasiu w weekend majowy zatrzymaliśmy się na parę minut przy drewnianym kościele w Gibach. Na pierwszy rzut oka kościół nie wyróżniający się niczym szczególnym, jednak po poszukaniu informacji w internecie dowiedziałam się wielu ciekawych rzeczy. No i wnętrze kościoła też różni się o tradycyjnego wystroju.
Budynek ten został wybudowany w 1912 roku w Pogorzelcu jako molenna bezpopowców. Nie mając pojęcia co to jest ta molenna i bezpopowcy, zaczęłam szukać, a że moje oczy są chore, to mi to dużo czasu zajęło. Część osób będzie wiedziała, ale będą też takie jak ja, co nie mają o tym pojęcia, więc w skrócie napisze. A było to tak: w połowie XVII wieku w Rosyjskim Kościele Prawosławnym patriarcha Nikon dokonał reformy i część osób uznała te zmiany za herezję i wyrzeczenie się jedynej prawdziwej wiary. Ci ludzie zostali nazwani jako Staroobrzędowcy. Sobór moskiewski uznał wszystkie stare wyznania za herezję i rozpoczęły się prześladowania. Staroobrzędowcy zaczęli porzucać dotychczasowe siedziby i zakładać nowe, w trudno
dostępnych miejscach. Dodatkowo motywacją dla tego typu zachowania
było przekonanie o rychłym nadejściu Antychrysta na ziemię. Na przełomie XVII i XVIII wieku nastąpił rozłam wśród Staroobrzędowców na popowców i bezpopowców. Ruch popowców sprawuje obrzędy liturgiczne pod przewodnictwem kapłanów, a od XIX wieku mają własną hierarchię duchowną, kiedy to przeszedł do nich bośniacki biskup Ambroży. Ruch bezpopowców utrzymuje, że nie ma już prawdziwych księży i jedynym przewodnikiem jest Jezus Chrystus. Zrzeszają się w grupy i ich modlitwom przewodniczy Nastawnik w świątyniach zwanych molennami. Brak hierarchii duchownej sprawił, że bezpopowcy podzielili się na wspólnoty, te najliczniejsze to: np pomorcy, fiedosiejewcy i filiponii. Wydanie edyktu tolerancyjnego przez cara Mikołaja II w 1905 roku spowodowało, że Staroobrzędowcy odzyskali pełnię praw obywatelskich. W w tamtym czasie było ich jak szacują od 10-20 mln ludzi na świecie, obecnie jest ich ok 3 mln.
Bezpopowcy wybudowali w 1912 roku świątynię zwaną u nich molenną, która służyła im do 1941 roku. W czasie II wojny światowej budynek został poważnie uszkodzony, lecz po wojnie odbudowano go. Niestety w czasie wojny starowiercy rozproszyli się po świecie i z czasem ich świątynia pustoszała, aż w końcu uległa dewastacji.
W 1982 roku budynek został przejęty przez katolików. Wpisany do rejestru zabytków dwa lata wcześniej budynek, zachował swoje oryginalne kształty, został przeniesiony na obecne miejsce do Gib i przystosowany do obrządków rzymskokatolickich. W 1984 kościół został konsekrowany pw Św Anny i św Huberta początkowo jako kościół filialny kościoła w Sejnach. W 1992 roku erygowano parafię w Gibach, a kościół ustanowiono kościołem parafialnym.
Jak dla mnie najciekawszym elementem wyposażenia kościoła jest wykorzystanie poroży zwierząt żyjących w puszczy do wykonania żyrandoli, kinkietów, świeczników i innych ozdób w kościele jak ten przepiękny w swej prostocie krzyż.
Piękna Droga Krzyżowa została wykonana przez Jerzego Śrzednickiego w postaci płaskorzeźb, podobnie jak zaaranżował on wyposażenie całego kościoła.
We wnętrzu kościoła znajduje się tablica upamiętniająca ofiary NKWD i UB z lipca 1945 roku.
Obok kościoła znajduje się niewielka grota maryjna.
Na terenie całego terenu należącego do kościoła można spotkać różne tablice pamiątkowe i nawet słup graniczny z 1791 roku.
W pobliżu kościoła znajduje się miejsce pamięci obławy z 1945 roku, ale o tym będzie innym razem.
Dziękuję Wam za odwiedziny i pozostawione komentarze.
Lubię tę część województwa. Jeżeli chodzi o miejsca religijne to: Klasztor Pokamedulski i Sanktuarium Matki Boskiej Studzieniczańskiej - k. Augustowa.
OdpowiedzUsuńPodlasie to Podgalskie, tu świat wygląda nieco inaczej ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Bardzo ciekawa historia drewnianego kościółka. Rzeczywiście przedmioty wykonane z poroża są śliczne. Bardzo chciałam wymówić nazwisko pana, który wykonał drogę krzyżową. Wychodziło kiepsko, ciekawe jak inni to wymawiają.
OdpowiedzUsuńZdjęcia kotu zrobiłam faktycznie przed samym wyjazdem. Tyle, że już tych zdjęć nie wrzucałam w komputer, tylko pojechały ze mną na Litwę. Wycieczka była fantastyczna, przywiozłam mnóstwo zdjęć. Teraz muszę je po pierwsze zarchiwizować, potem dopiero formatować a to zajmie mi trochę czasu. Dokładnie byliśmy w Kownie, Wilnie, Trokach (bajka) i na Mazurach gdzie popłynęliśmy katamaranem po Dolinie Rospudy.
Z marszu wrzuciłam fotki kawki, która się do mnie wdzięczyła w Trokach właśnie. Można je zobaczyć na blogu Zielonym _ link na stronie Lilarose.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:-)
Niesamowita historia, piękny kościółek. Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńŚwietne miejsce i relacja !!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńEh, Podlasie...moje marzenie do spełnienia...
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Fantastyczny post, lubię odwiedzać takie miejsca:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,miłego Nowego Tygodnia.
OdpowiedzUsuńMoże to zabrzmieć trochę nienaturalnie i dziwnie, ale bardzo lubię zwiedzać kościoły. Oczywiście najbardziej wtedy, gdy towarzyszy mi rzeczowy i ciekawie opowiadający o historii budynku przewodnik :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Marzą mi się tamte strony. Podlasie jest bogate w cerkiewki, drewniane kościółki.
OdpowiedzUsuńCudowna relacja.
Pozdrawiam serdecznie:)
Zawsze to milo sie czegos nowego dowiedziec. Swiatynia bardzo oryginalna.
OdpowiedzUsuńPiękny kościółek. Śliczne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
Ciekawy kościół. Bardzo lubię drewnianą zabudowę. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuń