Kolejnym miejscem w Ziemi Świętej na trasie naszej podróży miała być Góra Tabor. Po drodze z Nazaretu jednak zatrzymaliśmy się, aby skosztować lokalnych specjałów. Nasz przewodnik Dawid zaproponował nam kebab.
Mały niepozorny bar o nazwie, jak dla mnie nie do odczytania, znajdował się u podnóża Góry Tabor. Chętnie stołowali się tu kierowcy ciężarówek, co można było poznać po pojazdach znajdujących się na parkingu.
W pierwszym dniu naszego pobytu poprosiliśmy naszego przewodnika, że
chcielibyśmy skosztować lokalnych potraw. Zapowiedział nam, że w
odpowiednim czasie będziemy mieli taką okazję. No i nadszedł ten czas i poszliśmy coś zjeść.
Jak wspomniałam wcześniej zaproponował nam skosztowanie jednego z najlepszych kebabów jakie on zna. Muszę przyznać, że smakowało wybornie, daleko mają do nich kebaby jakie jadłam w Polsce. Mięso z którego robiony jest kebab w tym barze było z indyka i cielęciny, a na górze znajdował się tłuszcz, który w czasie pieczenia spływał powodując, że mięso które jedliśmy nie było suche, tylko pyszne.
Jak widać dodatków jest bardzo dużo do wyboru, do koloru, każdy znajdzie coś dla siebie.
Dzięki naszemu przewodnikowi mogliśmy skosztować czegoś dla mnie nowego, a nazywa się to falafel. Są to małe klopsiki wykonane z ciecierzycy z przyprawami. Jest to propozycja wegetariańska w naszym barze dla osób, które nie jedzą kebaba.
Drugą rzeczą, której wcześniej nie jadałam, był marynowany kalafior. Tak bardzo mi posmakował, że po powrocie do domu sama zrobiłam do słoiczków.
A teraz zagadka - co tu pisze?
Nie będę taka i od razu napiszę, jest to drogowskaz, kierujący do toalety.
Po posiłku wyruszamy w dalszą drogę, ale jechaliśmy bardzo krótko, bo
droga na szczyt jest bardzo kręta i autokary nie dają rady jej
przejechać, więc zostają na parkingu, a turyści wywożeni są na górę
busami.
A palmy na parkingu ile mają owoców :)
Początkowo na naszej trasie są jeszcze domy, ale szybko się kończą.
Szybko krajobraz zmienia się na kamienisty, droga wije się wśród skał i teraz nie dziwię się, że autokar został na dole, bo tu tylko małe pojazdy są wstanie się skręcić na wąskich i krętych drogach.
Niektórzy poczuli trochę strachu, bo droga ciągle się wije, raz w jedną, raz w drugą stronę, a kierowca busa nie zwalnia.
W końcu przejechaliśmy przez Bramę Wiatrów i jesteśmy na szczycie Góry Tabor, nasza szalona jazda busem się skończyła, ale trzeba pamiętać, że jeszcze musimy wrócić na dół.
Góra Tabor ma tylko 588 m n.p.m. jej teren objęty jest Parkiem Narodowym Góry Tabor. Na szczycie znajdują się katolicka Bazylika Przemienienia Pańskiego oraz prawosławna cerkiew z Monastyrem Przemienienia Pańskiego. W oddali widać już zabudowania Bazyliki, gdzie my się udajemy. Póki co poczekamy na resztę grupy, która przyjedzie kolejnymi busami.
Przy parkingu na Górze Tabor znajdują się ruiny zabudowań. Jako, że byłam w pierwszym busie mam czas, żeby się tu trochę rozejrzeć.
Gdy przyjechali pozostali uczestnicy naszej wycieczki poszliśmy podziwiać widoki z Góry Tabor na okolicę z punktu widokowego przy bazylice. Upał był straszny w cieniu dochodziło do 40 stopni, że długo tam nie staliśmy, woleliśmy skryć się we wnętrzu kościoła, gdzie panował przyjemny chłodek.
Idziemy do Bazyliki przemienienia Pańskiego, ale o niej będzie następnym razem.
Zapraszam na dalszy ciąg relacji z Góry Tabor.
Ciekawa relacja. Coraz bardziej motywuje mnie żeby odwiedzić Izrael. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWspaniała relacja. Byłam w Izraelu ale w programie nie było Góry Tabor. Pisałam Ci, że pragnę pojechać z pielgrzymką do Ziemi Świętej.
OdpowiedzUsuńFALAFEL jest robiony w formie kuleczek, oponek albo kotletów mielonych. Ja też jestem nim zachwycona podobnie jak marynowanym kalafiorem .
Pozdrawiam serdecznie:)
Wspaniała relacja. Piękne zdjęcia! Ale do toalety to bym nie trafiła :)
OdpowiedzUsuń\Pozdrawiam
Zazdroszczę pogody. Gdy ja tam byłem, lało jak z cebra.
OdpowiedzUsuńBardzo fajna relacja, a zdjęcia oglądało się jak zawsze z wielką przyjemnością :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńkebab bym sobie darowała, ale Tabor...
OdpowiedzUsuńJazdę serpentynami zdecydowanie wole uskuteczniać ze sobą sama za kierownica, niz zdawac sie na fantazję innych kierowców, brrr,
OdpowiedzUsuńPoza tym, wycieczka piekna;)
Dla takich widoków warto znieść serpentynową jazdę w górę i w dół. Obłędnie wygląda Bazylika na tle niebieskiego nieba!
OdpowiedzUsuńIzrael to jedno z moich wiekszych marzen, mam nadzieje, ze kiedys sie uda.
OdpowiedzUsuńWspaniała historia. Pewnego dnia idę. Podoba mi się ten most.
OdpowiedzUsuńpocałunek.
Nie byłem, z przyjemnością poczytałem i obejrzałem zdjęcia.
OdpowiedzUsuńDobrze, że dali napis kierujący do toalety. Wielkie ułatwienie;)
OdpowiedzUsuń