Gdy ostatnio byłam na dłużej w Czechach spałam w Mikulovie. Choć nie mieliśmy w planie zwiedzania Mikulova, to stojąc przed naszym hotelem pięknie było widać zamek i to spowodowało, że jednak wieczorem pojechaliśmy na króciutki spacer. W czasie tego spaceru zobaczyłam wzgórze z kapliczkami na szczycie i bardzo mnie zaciekawiły. Zasięgnęłam języka i okazało się, że jest to Svaty Kopecek czyli Święty Pagórek mówiąc po naszemu.
Zaciekawiła mnie informacja, że jest tam najstarsza Droga Krzyżowa w Czechach oraz jedno z pierwszych miejsc pielgrzymkowych na Morawach. Na drugi dzień rano bardzo wcześniej wstałam i wraz z trójką innych szaleńców wyruszaliśmy na Svaty Kopecek z naszego hotelu Bonsai w Mikulovie. Mieliśmy ponad dwie godziny czasu do śniadania, a zaraz po nim wyjazdu autokaru.
Najpierw Svaty Kopecek było fajnie widać, więc szliśmy w jego stronę, ale w pewnym momencie doszliśmy w miasteczku do rzędu domów za którymi był nasz cel i można było iść w prawo lub w lewo. Tylko co wybrać? Podzieliliśmy się na dwie pary i jedni poszli w prawo, drudzy w lewo szukać szczęścia. My poszliśmy w lewo i okazało się, że nasza droga kieruje nas za miasto. Już mieliśmy się wracać, ale zauważyliśmy między domami drogę, poszliśmy nią. Prowadziła ona do niewielkiej winnicy, która znajdowała się tuż pod naszym Svatym Kopeckiem. Poszliśmy między rzędami krzewów winnych, modląc się, żeby pole nie było ogrodzone z drugiej strony. Nasze modlitwy zostały wysłuchane, płotu nie było i zaczęliśmy wspinać się do góry. Gdy doszliśmy do połowy wysokości góry droga znów była w prawo lub w lewo. Oczywiście jak zwykle poszliśmy w lewo, no i okazało się, że nasza droga nie idzie w górę, jak się początkowo zapowiadało, tylko dookoła góry.
Gdy znaleźliśmy się po drugiej stronie Svatego Kopecka nasza droga w końcu zaczęła piąć się w górę. Wcześniej nie sposób było dostać się na szczyt, bo były albo chaszcze, że bez maczety nie wchodź, albo skały. Wiadomo znajdujemy się w rezerwacie przyrody, więc nie wolno nic niszczyć,
Las się trochę przerzedził i zaczęliśmy podchodzić w górę, po drodze mijając kamienie pięknie porośnięte mchem. Po dłuższej chwili wchodzenia w oddali zauważyliśmy jakąś ceglaną budowlę.
Gdy doszliśmy do tego obiektu okazało się, że jest to most. Z tego mostu od razu wchodzi się na schody trochę nadszarpnięte zębem czasu, które prowadzą do pierwsze spotkanej przez nas kaplicy. Schody zostały wykonane z piaskowca w 1908 roku i składają się z 33 stopni symbolizując długość życia Chrystusa.
Na tabliczce przeczytaliśmy, że jest to kaplica Bożego Grobu. Kaplica ta powstała w XVII wieku, w czasie renowacji znaleziono napis świadczący o tym, że już w 1644 roku była odwiedzana przez pielgrzymów. Została wybudowana na wzór kaplicy Bożego Grobu w Jerozolimie.
Do środka można zajrzeć przez kraty, nie ma możliwości wejścia do środka. Podobnie jak do pozostałych kaplic na wzgórzu. Część z nich ma karaty i dzięki temu można zobaczyć wnętrze, zaś pozostałe można odwiedzić tylko w lipcu i sierpniu w soboty i niedziele w wyznaczonych godzinach.
Svaty Kopeczek jest niewysokim wzniesieniem ma tylko 363 m n.p.m. Dawniej góra nazywała się Tanzberg i wchodziła w skład majątku ołomunieckiego biskupa, kardynała Franciszka z Dietrichsteina. W dowód wdzięczności za pokonanie epidemii dżumy w Mikulovie w 1622 roku, postanowiono wybudować Drogę Krzyżową. Wybudowano ją w latach 1623-92 i składała się z siedmiu kaplic. Należy pamiętać, że dopiero w XVII wieku ustalono, że droga krzyżowa ma się składać z 14 stacji. W efekcie twego w latach 1750-76 dobudowano kolejne siedem kaplic i je konsekrowano. Długo się nie cieszyły dobrym stanem, bo już 10 lat później zostały dekonsekrowane i popadały w ruinę. Miały zostać rozebrane, ale były własnością prywatną i tak się na szczęście nie stało. Dopiero 1865 roku Droga Krzyżowa została naprawiona i od tego czasu jest miejscem pielgrzymek. Tylko w czasie II wojny światowej nie odbywały się tu pielgrzymki, po wojnie wznowiono zwyczaj i w pierwszą niedzielę wrześnie co roku odbywa się tu największa pielgrzymka.
W oddali było widać jeszcze jedną kapliczkę, ale bardzo zniszczoną, więc nie szliśmy w jej kierunku, bo czasu było coraz mniej.
Jak się okazało później udało nam się przejść kapliczki drogi krzyżowej od tyłu. Zaczęliśmy kierować się w stronę miasta w tyle zostawiając nasze pierwsze dwie spotkane kapliczki.
Szliśmy w dobrym kierunku, bo za chwilę mogliśmy zobaczyć kolejne kapliczki.
Kaplica św Sebastiana czyli patrona epidemii powstała jako jedna z pierwszych siedmiu kaplic. Jej budowę zakończono w 1630 roku, a już 33 lata później spłonęła. Wybudowano tu większe sanktuarium, które w 1786 roku zostało dekonsekrowane, a wyposażenie sprzedane na aukcji. Obiekt przez lata był używany jako magazyn wojskowy i prochownia, a później jako schronienie dla pasterzy wypasających owce. Odnowienie kaplicy św Sebastiana i jej ponowna konsekracja nastąpiła w 1865 roku przy udziale piętnastu tysięcy wiernych. Od tego czasu zapoczątkowano też co roczne mariańskie pielgrzymki, a mianowicie pielgrzymki z Czarną Madonną czyli figurą Matki Boskiej z Loretto z kościoła św Anny, gdzie mieści się kaplica loretańska.
Tu spotkaliśmy naszą drugą parę, która trafiła do centrum miasta i dalej znalazła drogę, która prowadzi w górę. Wspólnie poszliśmy dalej oglądać pozostałe kapliczki powoli kierując się w dół.
Dla takiego widoku na Mikulov było warto wstać wcześnie rano i wybrać się na spacer.
Nacieszyliśmy oczy ładnym widokiem, ale śniadanie i odjazd autokaru zbliżały się niemiłosiernie i powoli trzeba było schodzić na dół.
Gdy schodziliśmy w dół kolega stwierdził, że w jednej z kapliczek jest świetna akustyka. A że jest obdarzony wspaniałym głosem, dał mini koncert, śpiewając tylko jedną pieśń ale za to jak. Głos niósł się wspaniale, aż szkoda że tylko jedną zaśpiewał, ale cóż czas gonił.
Kończy się nasz spacer po Svatym Kopecku, trzeba wracać do hotelu.
Dziękuję za odwiedziny i cieszę się gdy zostawiacie parę słów tytułem komentarza. Życzę miłego dnia.
Piękne widoki, piękne zdjęcia! <3
OdpowiedzUsuńDobra historia. Imponująca, aby zobaczyć te posągi w świątyniach. Podoba mi się widok na miasto z mgle zdjęcie 21.
OdpowiedzUsuńDobry czwartki.
pocałunek.
Podobnie jak w Wambierzycach....
OdpowiedzUsuńSerdecznosci
Judyta
Wcale się nie dziwię, że stałym elementem zabytków są kraty. Niestety część społeczeństwa ma małe potrzeby estetyczne i najchętniej to wszystko by zdewastowała. Zaś same kapliczki, jak i wiok na panoramę miasteczka, są po prostu zachwycające :)
OdpowiedzUsuńWidok na miasto bardzo fajny. Takie miasteczko - ciasteczko.
OdpowiedzUsuńDo Czech mam dość blisko, a jednak ciężko mi się tam wybrać :) dziękuję za relację! Pozdrowienia
OdpowiedzUsuńJak dobrze wstać skoro świt! :). Widzę, że charaktery mamy podobne - też bym wyruszyła z Wami na taką wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńNiezwykle malownicze te kapliczki. Aż chce się je odwiedzić.
OdpowiedzUsuńWarto było! Ile razy byłam w Mikulowie zawsze robiłam z dołu zdjęcia kapliczkom ale nigdy nie wybraliśmy się na górę. Dzięki to ciekawe miejsce i jaki fantastyczny widok na zamek i rynek.
OdpowiedzUsuńNie ma to jak wczesna pobudka, widać, że warto było się zrywać z łóżka:) super wycieczka!
OdpowiedzUsuńW czasie wyjazdów bardzo późno chodzę spać i zazwyczaj wcześnie wstaję. Nigdy nie byłam w Mikulowie. Czas to nadrobić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Piękne miasteczko , warte zwiedzenia - zadziwiające jest podobieństwo wież kościelnych w mieście i na zamku .Pojadę tam , zaraziliście mnie .
OdpowiedzUsuń