Niedawno pisałam o mojej wizycie w Liverpoolu. klik Pokazałam wówczas zdjęcia z mojego nocnego spaceru do doków. Tym razem chciałabym pokazać nasze poranne wyjście z przewodnikiem. Rano zapakowaliśmy bagaże do autokaru i przewodnik zabrał nas na Mathew Street, na bardzo krótko, bo okazało się, że mamy zamówiony prom i musimy na niego zdążyć. Mathew Street jest to ulica gdzie mieści się legendarny Cavern Club. Nocą gdy tam przechodziliśmy przed drzwiami stali ochroniarze, takie przerośnięte osiłki, które swoim wyglądem nie zachęcali do wejścia.
Rankiem okolica całkiem inaczej wyglądała. Po wyjściu z autokaru pierwszą rzeczą, która mi się rzuciła w oczy były postacie Beatlesów na budynku. Przyznam się, że gdy wieczorem tędy przechodziliśmy, budynek był tak podświetlony, że się zastanawiałam co to za ludziki tam stoją. Wcale mi nie przyszło do głowy ze są to Beatlesi.
W tym budynku mieści się hotel, restauracja i galeria poświęcona zespołowi The Beatles.
Wchodzimy w końcu w Mathew Street. Po paru metrach napotykamy postać jednego z Beatlesów, z którym każdy robi sobie zdjęcie, ja oczywiście nie mogłam być gorsza - pamiątkę trzeba mieć.
Obok znajduje się Liverpool Wall of Fame czyli ściana sławy, która została odsłonięta w 2001 roku. Została poświęcona grupom, które grały w The Cavern i ich utwory znalazły się na pierwszym miejscu UK Singles Chart. Ściana została zdominowana przez The Beatles, bo aż 17 płyt do nich należy.
Naprzeciwko znajduje się legendarny The Cavern Club, otwarty w styczniu 1957 roku. Tutaj swój pierwszy koncert mieli Beatlesi, gdy jeszcze występowali pod nazwą The Quarry Men. Później nie raz jeszcze zdarzyło im się tu występować. Koleje klubu były różne, ten oryginalny został zamknięty w 1973 roku, później reaktywowany.
Idąc dalej uliczką co chwilę spotykamy ślady Beatlesów, są różne bary, puby, co kawałek zdjęcia.
I kolejny bar i sklep.
Na Mathew Street również upamiętniono szwajcarskiego psychologa i psychiatrę Carla Junga, który choć nigdy nie był w Liverpoolu, to powiedział "Liverpool is the pool of life, it makes to live".
Nasz pobyt w Liverpoolu dobiegł końca. Wyjeżdżając z miasta jeszcze z okien autokaru mieliśmy okazję zreknąć na doki, gdzie poprzedniego dnia spacerowaliśmy oraz inne budowle. Jednak to już nie to samo co wczorajszy nocny spacer.
Dziękuję za wspólne zwiedzanie Liverpoolu, cieszę się, że się do mnie
wirtualnie przyłączyliście i serdecznie dziękuję za pozostawione
komentarze. Na koniec dla Was The Beatles "She Loves You"
kawał historii, dziękuję za wirtualną wycieczkę :) pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNiesamowita sprawa zetknąć się z czymś o czym się tyle wcześniej słyszało. Pozdrawiam :)
UsuńWycieczka bardzo ciekawa, dużo pięknych zdjęć.
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie przepadam za Beatlesami. Jest parę utworów, które mogę słuchać, ale generalnie te ich krzykliwe piski nie bardzo mi się podobają. Miasto na nich robi kasę, promocja jest natarczywa aż strach tamtędy przechodzić, żeby nie potknąć się o któregoś Beatlesa. Na tym polega biznes.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Jest to tylko jedna ulica, gdzie królują Beatlesi, uważam że to dobrze, że tak zrobili, bo jednak mają fanów na całym świecie i gdy się już przyjedzie do Liverpoolu to chce się ich zobaczyć.
UsuńKrzykliwe piski? Dziewczyno nie masz pojęcia o wyjątkowo pięknej i niepowtarzalnej muzyce The Beatles.
UsuńJa zawsze lubiłam ten zespół i do teraz słucham jego piosenek. Myślę, że z przyjemnością poszłabym Twoimi śladami w Liverpoolu. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTeż lubię od czasu do czasu posłuchać ich utworów, fajnie było zobaczyć gdzie występowali. Pozdrawiam :)
UsuńNo nie lubię ich za bardzo, ale Twoja wycieczka mi się podobała! Dzięki:) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCóż każdy ma inny gust muzyczny. Pozdrawiam :)
UsuńQue buen homenaje a los Beatles.Son de mi época Avelina.Hemos bailado mucho con ellos, a mis hijos también les gusta;)
OdpowiedzUsuńMe encantan las fotos.
Buen jueves.
Un beso
Los Beatles tenían unas canciones muy de baile.
UsuńUn beso
Lubię ten zespół :)
OdpowiedzUsuńSuper foty
pozdrawiam
Dzięki :) Pozdrawiam.
UsuńTo musi być świetna zabawa, wszędzie nieśmiertelni Beatlesi. Aż się uśmiecham:)
OdpowiedzUsuńRobiło to niesamowite wrażenie, być tam gdzie kiedyś żyli Beatlesi. :)
UsuńWspaniały wpis, zawsze lubiłem Beatlesów. Bardzo ciekawe post. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńTeż ich lubię. Pozdrawiam :)
UsuńBeatlesi to moja młodośc, przyjaciółka miała wszystkie ich płyty i godzinami, zamiast sie uczyć, słuchałysmy:)
OdpowiedzUsuńFajnie się teraz wspomina :)
UsuńŚwietna sprawa, jeśli kiedykolwiek będę w okolicach, na pewno się wybiorę! Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny na moim blogu.
OdpowiedzUsuńWarto pospacerować po Liverpoolu. Sama żałuję, że tam byłam tak krótko :)
UsuńŻałuję, że nie odwiedziłam Mathew Street. Miałam zbyt mało czasu w czasie pobytu w tym mieście.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie:)
Straszne jest że nie możemy wszystkiego zobaczyć, cobyśmy chcieli.
UsuńPozdrawiam :)