Na miejsce przyjechaliśmy w piątek wieczorem. Zostaliśmy zakwaterowanie w OW Jędruś, gdzie po kolacji, zostało odczytane sprawozdanie z działalności poszczególnych kół PTTK-u za ostatni rok i to by było na tyle jeśli chodzi o piątek.
Za to w sobotę wybraliśmy się w drogę, każdy miał wybór gdzie chce iść. A więc były panie, które poszły na targ do Zawoi i dzięki nim miałam trochę sera bundz do domu. Jako że mieliśmy dwóch przewodników, mała grupka ludzi, poszła z jednym z nich, z naszego ośrodka w Zawoi przez Czatożę w stronę schroniska Markowe Szczawiny. Reszta wsiadła do autokaru, który wywiózł nas na przełęcz Krowiarki, skąd wyruszyliśmy dalej w trasę. Trzy osoby wyruszyły na Babią Górę, jedna osoba poszła swoją drogą, a reszta wyruszyła z przewodnikiem w stronę schroniska Markowe Szczawiny.
Na Babią Górę się nie wybrałam z dwóch powodów, po pierwsze w tym roku nie chodziłam po górach i się trochę zasiedziałam, więc nie chciałam ryzykować, że komuś będę opóźniać wędrówkę. A po drugie była mgła, więc doszłam do wniosku, że nie warto byłoby się męczyć z wchodzeniem na górę, gdy nie ma widoczności. Aby nie siedzieć i nie czekać zbyt długo w schronisku na innych, ponieważ nasza trasa była najłatwiejszą i najkrótszą trasę, to przewodnik co chwilę robił przerwy i opowiadał różne historie, a czasem robił konkursy, na jednym postoju zadawał pytanie, a na następnym zbierał odpowiedzi, np który browar w Polsce jest najstarszy.
Powoli, w wesołej atmosferze dotarliśmy do schroniska Markowe Szczawiny, gdzie okazało się, że już czekają na nas ci co wyruszyli z ośrodka na piechotę. Razem z nami dotarła jedna z osób, co szła na szczyt Babiej, więc brakowało nam trzech osób. Przewodnicy zarządzili ok godziny czasu wolnego.
Zmówiłam kawę i jabłecznik, jeszcze nie zdążyłam dostać do stolika zamówienia, a już wrócił ten co szedł swoimi drogami, okazało się że na swojej trasie wędrówki spotkał niedźwiedzia, no cóż był szczęśliwy, że cały i zdrowy doszedł do schroniska. Po dłuższej chwili, w czasie której zdążyłam zjeść jabłecznik, który był pyszny, za to kawy nie wypiłam, bo była ohydna, dotarła ostatnia dwójka.
Mieli dużo do opowiadania, przede wszystkim na szczycie Babiej Góry widoki były niesamowite, bo udało im się wyjść ponad chmury. Przy okazji zrobili wspaniałe zdjęcia. W tym momencie zrobiło mi się trochę szkoda, że się nie zdecydowałam iść z nimi, bo my na naszej trasie widzieliśmy tylko mgłę.
Gdy nasza przerwa się skończyła wszyscy razem wyruszyliśmy w stronę Zawoi Składy gdzie mieści się nasz ośrodek. Nasza droga nie obyła się bez ofiar, jednej z pań rozczłapały się buty i póki szła po kamieniach, wszystko było dobrze, w pewnym momencie gdy weszła na trawę, tak niefortunnie stanęła, że skręciła nogę w kostce. Nie wiem jakim cudem doszła do naszego ośrodka.
W ośrodku dostaliśmy obiad i czas na odpoczynek przed wieczorem. Następnie zostaliśmy zaproszeni na kolację do której przygrywała nam kapela góralska. Bawiliśmy się do trzeciej nad ranem, były tańce i śpiewy.
Niedziela zleciała nam dość szybko. Po śniadaniu wyruszyliśmy sporą grupą do pobliskiego kościoła na mszę.
Gdy wróciliśmy reszta już na nas czekała i poszliśmy do Skansenu w Zawoi Markowej. Zaczął padać deszcz i nawet się iść nie bardzo chciało. Na miejscu skansen mnie nie oczarował, bo to tylko trzy budynki, na dodatek zamknięte na kłódkę, okolica zaniedbana, płot się rozlatuje, trawa nie skoszona. Nie wiem czy warto tu latem wrócić. Rozczarowana skansenem nie bardzo mi się chciało dalej iść, okazało się, że reszta podziela moje zdanie i maleńka garstka zaledwie pięciu osób poszła dalej, a większość się wróciła do ośrodka. Po obiedzie wróciliśmy w drogę powrotną do domu.
W czasie wyjazdu okazało się, że moje trapery wyzionęły ducha, zaczęły puszczać szwy w dwóch miejscach. Jako, że mają już ponad dwanaście lat to najwyższa pora kupić nowe. Dziś byłam na zakupach i mam już nowe buty.
No to pożegnałaś i sezon i buty:) Nasze PTTK organizuje również pożegnanie sezonu, ale po pierwsze nie takie huczne, a po drugie pożegnanie nie znaczy pożegnania definitywnego. I zimą organizowane są wycieczki,
OdpowiedzUsuńCiekwa fotorelacja!
Serdeczności:)
Nasze PTTK robi wycieczki również przez zimę, jednak zawsze kończymy sezon wycieczką połączoną z zabawą, a rozpoczynamy kuligiem.
UsuńPozdrawiam :)
To się nazywa miło spędzić dzień :) Miło i pożytecznie - bo jak widać, można było zadbać i o ciało, i o ducha. Super niedziela!
OdpowiedzUsuńTo był cały weekend.
UsuńKiedy na dole jest tak mglisto, dużo szansa, że po wyjściu na jakiś szczyt znajdziemy się ponad morzem chmur - więc nie ma co się zawsze zniechęcać na zapas, że widoków nie będzie :) No i tak jak przypuszczałam, potwierdziłaś moje przypuszczenia o tym zjawisku :) Zdjęcia i tak bardzo ładne, nawet w takiej szaro-burej aurze, a niedźwiedzia to bym jednak spotkać nie chciała! :) Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńNastępnym razem tego nie zawalę i pójdę tam gdzie chciałam iść. :)
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo fajna fotorelacja :) Super ujęcia :)
OdpowiedzUsuńBabią się nie przejmuj, Innym razem się tam wybierzesz. :P :)
A tej pani, co nogę skręciła, to serdecznie współczuję. Znam to... brrrr....
Gdy w październiku skręciłam kostkę, miałam przymusową 12-o dniową przerwę od wspinania :( eh... :/
pozdrawiam!
Mam taki zamiar, wybrać się latem przy ładnej pogodzie :)
UsuńPozdrawiam :)
Ja lubię mgłę w górach, najważniejsze jest to aby nie padało :) Co do butów to powiedziały dość! :)
OdpowiedzUsuńNie lubię deszczu w górach, łatwo można się pośliznąć.
UsuńWidać, że weekend był udany. Zazdroszczę tańców przy akompaniamencie góralskiej kapeli. 12 lat dla butów ...to chyba rekord jakiś :). Swoje już przeszły i zasłużyły na emeryturę :)
OdpowiedzUsuńZabawa była fajna, a butów i tak mi szkoda. :)
UsuńTo Ty dlatego tak kursujesz po Świecie, wędrowniczko. Wszystko teraz rozumiem. Buty udały się na zasłużoną emeryturę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Jak wygodne bytu to i kursować można. :)
UsuńPozdrawiam :)
Oj, wieki całe tamie byłem. A mam stamtąd całkiem miłe wspomnienia :)
OdpowiedzUsuńNie ma jak miłe wspomnienia :)
UsuńWspaniała wycieczka pomimo zamglonej pogody.
OdpowiedzUsuńPrzygoda z niedźwiedziem to nieciekawa sprawa. Swoją drogą to ciekawe dlaczego miś nie śpi tylko włóczy się po szlakach? To chuligan jakiś musi być. Dobrze, że wszystko się dobrze skończyło.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
Zima się nie zaczęła to i misie nie śpią.
UsuńPozdrawiam :)
cóż za pożegnanie:) i sezon i buty za jednym zamachem! super weekend miałaś:)
OdpowiedzUsuńDwa w jednym :))))
UsuńPrzyjemne zakończenie sezonu. Pogoda może i nie najlepsza , ale atmosfera wspaniała. Nowe buty to nowe wyzwania. Kiedy chrzest bojowy?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Najważniejsze jest dobre towarzystwo to wyjazd zawsze jest udany.
UsuńPewnie na kuligu, wcześniej chyba nie będzie okazji.
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz pozostawiony na moim blogu :). Tak się składa, że również lubię jeździć samochodem - najlepiej siedząc za kierownicą :).Podobnie jak Ty staram się łączyć jazdę samochodem z wędrówkami. Bardzo często jadę gdzieś, zostawiam auto i idę sobie w siną dal :)
OdpowiedzUsuńNie ma jak pojechać gdzieś bez patrzenia na rozkład jazdy. :)
Usuń