W ubiegłą sobotę kolejny raz wybrałam się na krokusy do Doliny Chochołowskiej. Tegoroczna wycieczka bardzo różniła się od tych z lat ubiegłych, bo zamiast fioletowych kwiatów było biało i pełno śniegu.
Jak zawsze przyjechaliśmy na Siwą Polanę, skąd po uiszczeniu opłaty wyruszyliśmy na trasę. Jak się później okazało najładniejsze krokusy były właśnie tu na Siwej Polanie.
Znajdujący się tutaj krzyż upamiętnia lądowanie helikoptera z Janem Pawłem II w 1983 roku. Papież przyleciał na spotkanie z Lechem Wałęsą w schronisku na Polanie Chochołowskiej.
Piesek jak co roku sobie leży i obserwuje tłumy wędrujących ludzi i pewnie się zastanawia gdzie oni wszyscy idą.
Z parkingu do schroniska na Polanie Chochołowskiej idzie się ponad dwie godziny, mi zajmowało to zawsze około trzech godzin, bo wiecznie gdzieś skręcałam i robiłam zdjęcia. Tym razem zaśnieżona trasa spowodowała, że grzecznie szłam go góry i byłam zaskoczona, bo zajęło mi to tylko godzinę i pięćdziesiąt minut.
Pogoda tego dnia była wyjątkowo kapryśna. Gdy przyjechaliśmy na parking zza chmur wyjrzało słońce i towarzyszyło nam w początkowym odcinku naszej wędrówki. Później dla odmiany była śnieżyca.
Początkowy odcinek wędruje się asfaltem oczywiście z dodatkiem śniegu, potem było kawałek błotka, a reszta trasy to już wędrówka po śniegu lub lodzie. Tym razem kijki bardzo się przydały do utrzymania równowagi zwłaszcza na lodzie, ale i na śniegu były przydatne.
Mimo upływu czasu nadal widać w Dolinie Chochołowskiej efekty wichury z grudnia 2013 roku, kiedy to bardzo dużo drzew zostało połamanych.
Na polanie Hucisko zawsze były łany krokusów, tym razem zeszłam kawałeczek ze szlaku i znalazłam kila kupek krokusów. W innych latach było tu fioletowo, a tym razem jest biało.
Na trasie sopli to się nie spodziewałam, ale ślicznie błyszczały w słonku.
W dalszej części trasy było tyle śniegu, że kulig by można zorganizować. Były miejsca gdzie na bokach drogi śnieg sięgał nawet metra.
Wrzeszczcie wyczekiwana polana Chochołowska i czas poszukać krokusów.
W miejscach gdzie śnieg leżał cienką warstwą można było zobaczyć fioletowe łepki.
Gdy dochodziłam do schroniska to zaczął padać śnieg i to dość mocno.
Pierwsze się zdziwiłam, że przy schronisku nie ma ludzi, ale gdy weszłam do środka to już wiedziałam, gdzie są wszyscy, takich tłumów w jednym budynku to dawno nie widziałam. W tym czasie jak byłam w schronisku to rozpętała się śnieżyca, gdy opady śniegu zelżały to wyruszyłam w drogę powrotną.
Padający śnieg zniechęcił mnie do spaceru do kapliczki. Bałam się, że zejście po zaśnieżonych, a może nawet pokrytych lodem schodach może być niezbyt komfortowy i łatwo tam o złamanie nogi.
Po drodze można spotkać pracujących drwali, były miejsca gdzie słychać odgłosy piły spalinowej.
Wróciłam na Siwą Polanę, gdzie w drewnianych domkach można kupić do domu różne serki.
Na Siwej Polanie jest aż fioletowo od licznych krokusów, więc została ostatnia okazja, żeby jeszcze nacieszyć oczy. Zawsze pozostaje jeszcze nadzieja, że za rok znów tu przyjedziemy.
Jeszcze ostatni rzut oka na okolicę i czas wracać do autokaru.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione komentarze.
Ho Ho, tam jeszcze zima na calego. A w dolinach można już w krótkim rękawku chodzić.
OdpowiedzUsuńLubię Dolinę Chochołowską i spacery nią. Byłabym jednak trochę rozczarowana, gdybym pojechała podziwiać krokusy, a zobaczyła ich mało i śnieg. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNo zima na całego. Podoba mi się zdjęcie 45, gdzie fiolet krokusów pomieszany jest z bielą śniegu:)
OdpowiedzUsuńMoże i nie było fioletowo ale za to było biało-fioletowo :). I cudnie! I nie dość, że fajnie spędziłaś czas to jeszcze pomimo robienia zdjęć pobiłaś swój rekord w drodze do schroniska :). Brawo!
OdpowiedzUsuń...u nas krokusy to już wspomnienie, były jednak lata kiedy kwitły w ...śniegu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności :)
Piękne te nasze góry a że jeszcze śnieg to chociaż wiosna, nie dziwi mnie, o! Kulig z saniami koniami, to jest to!
OdpowiedzUsuńPospacerowałam;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w Chochołowskiej o tej porze roku, zresztą ostatni raz to w wakacje, jakieś 15-16 lat temu i na rowerach.
Śnieg o tej porze nie jest chyba zaskakujący, u nas, czyli w Sudetach, utrzymuje się w niektórych miejscach do maja i biegacze mają raj:)
Avelino, mam problem z Twoim blogiem, na tzw. urządzeniach mobilnych szablon 'skacze':(
Moja ulubiona Dolina, jest piękna o każdej porze roku.
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Pozdrawiam bardzo cieplutko;-)
Bardzo dawno tam nie byłam, Tatry kojarzą mi się z dzieciństwem, wtedy to często... Kiedyś byłam z dziadkami w maju i pamiętam dokładnie to samo, śnieg i krokusy, to był przełom kwietnia i maja :-)
OdpowiedzUsuńTe kwiaty maja jakąś magiczna moc przyciągania ludzi. Wiele osób w tym czasie tylko po to jedzie do Doliny Chochołowskiej, by je zobaczyć. Mimo, że pogoda średnio się udała zrobiłaś bardzo ładne zdjęcia. Tak z ciekawości zapytam, jakim aparatem były robione te zdjęcia ?
OdpowiedzUsuńDobrze, że zima już tylko na zdjęciach, pewnie w lecie jest tam przepięknie.
OdpowiedzUsuńKwiaty, jak będąc w śniegu są piękne;)
OdpowiedzUsuńŚwietny artykuł !!
Dobry niedzielę.
Besoss.
Piękne zdjęcia. Dziękuję za wycieczkę :)
OdpowiedzUsuńOj mieliśmy podobną przygodę, my do doliny a tego dnia śnieżyca, nawałnica i śnieg po pachy a było to 2 maja. To jakaś specyfika tej doliny...
OdpowiedzUsuńZima nie odpuszcza jak widzę :) Krokusy ładnie wyglądają, jak zawsze, chociaż teraz na Polanie Chochołowskiej rzeczywiście kiepsko z nimi wtedy było.
OdpowiedzUsuńJaki cudny pies <3 Miejsce zdecydowanie ma coś w sobie!:)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście pogoda spłatała trochę figla i biedulki te niektóre krokusiki okryte śniegiem, ale silne są! Piękne! Dadzą radę! :))))
OdpowiedzUsuńPogoda kapryśna, ale i słonka Wam trochę dała, więc najgorzej nie było. Szkoda trochę, że krokusy jeszcze nie rozkwitły, ale nawet te łepki wystające ze śniegu wyglądają cudnie.
OdpowiedzUsuńPiękna jest Dolina Chochołowska...Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNa pewno warto było się tam wybrać, bo zdjęcia które pokazujesz sa naprawdę ciekawe. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPięknie !!!
OdpowiedzUsuńSwego czasu co rok tam jeździłem, teraz przerażają mnie te tłumy :(
Piękne miejsce, a fotki jeszcze piękniejsze :)
pozdrawiam
Jakże nie było? Na dodatek tak pięknie filetowe a nie amarantowe.
OdpowiedzUsuńJa byłam tam ostatnio w 2011. Niestety nie lubię Chochołowskiej. Jak dal mnie jest zbyt rozległa, monotematyczna i nudna. Jednie atrakcyjne miejsca to kapliczka. Kiedyś pokazywałam upolowanego tam zielonego motylka.
W Tatrach moja ulubiona to Kościeliska i Białego.
Zdjęcia cudowne. Na te krokusy to i drugi raz bym tam polazła, bo to taki długi ale lekki spacerek.
Oj jak dawno już nie byłem w Chochowskiej. Tary mnie odstraszają z racji tych tłumów. Ale w jakiś czarny dzień może się wybiorę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i dziękuje :)
Śliczne zdjęcia :)
OdpowiedzUsuńSUPER! :D
Lata temu tam byłam. Nie było wtedy tylu drzew. Miały prawo pozarastać, ale jak widać nie na długo.Piękny spacer, teraz to sobie przypominam.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Bardzo mi się podobają miejsca, które pokazujesz, nie znam zupełnie tamtych stron więc ciekawią mnie Twoje zdjęcia, które są bardzo dobre.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Tegoroczna zima długo trzymała (i w sumie jeszcze trzyma) w Tatrach. Chochołowska najpierw rozkwitła, później dosypało... Teraz znowu fioletowa. Może za rok trafisz na lepszą aurę i polanę bez śniegu. Pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuń