Jest teraz czas kiedy nie bardzo można planować kolejne wyjazdy z uwagi na wirusa, ale jest to dobry czas do wspominania. Bardzo chętnie wracam do moich zdjęć, tym razem zabrałam się za Łódź. W ubiegłym roku na długi weekend w listopadzie wybrałam się do Łodzi na trzy dni. Jednego dnia spędziłam sporo czasu na wędrówce po Parku Źródliska i jego okolicach, kończąc wędrówkę w Palmiarni.
Zacznę od historii palmiarni, warto wspomnieć, że sporo roślin jest dużo starszych niż sama palmiarnia, a skąd one się wzięły? Pierwsze rośliny trafiły do miejskich szklarni na przechowanie z domów
carskich urzędników, którzy w czasie I wojny światowej uciekali z Łodzi. Oddawali oni swoje najcenniejsze okazy, między innymi okazałe palmy, licząc że szybko wrócą, tak się jednak nie stało i z czasem wszystko przejął Zarząd Miasta Łodzi.
W 1925 roku kolekcja była już tak duża,
że została przeniesiona do byłej stołówki dla bezrobotnych zbudowanej w
1914 roku w Parku Źródliska. Do zwiększenia się kolekcji roślin
przyczynił się kryzys gospodarczy z końca lat 20-tych.
Fabrykanci,
którzy zyskali majątek w drugiej połowie XIX wieku pobudowali wspaniałe
pałace z przepięknymi oranżeriami, w czasie kryzysu gospodarczego
likwidowali te oranżerie i oddawali roślinność do szklarni miejskich.
Kolekcja roślin tropikalnych pochodząca od fabrykantów, również trafiła
do dawnej stołówki.
W tym miejscu szczęśliwie przetrwała czas II wojny
światowej i nie uległa zniszczeniu. Z czasem rośliny tak się rozrosły,
że przestały się mieścić i zdecydowano o adaptacji budynku dawnej
stołówki w parku Źródliska na palmiarnię. Po wykonaniu prac remontowych,
podniesieniu dachu i zagłębieniu największych roślin w gruncie
palmiarnię otwarto dla zwiedzających 1 września 1956 roku.
Rośliny mają
to do siebie, że stale rosną i w 1970 roku podwyższono budynek i
przeszklono dach. Pięć lat później powstał projekt nowoczesnej palmiarni
w ogrodzie botanicznym, ale z uwag na brak funduszy projekt nie został
nigdy zrealizowany.
Końcem lat dziewięćdziesiątych budynek palmiarni był w
coraz gorszym stanie technicznym i znów palmy przestały się mieścić,
więc trzeba było działać. Początkowo powrócono do projektu palmiarni
z ogrodu botanicznego, ale szybko go odrzucono z uwagi na to, że wiekowe
palmy zakorzeniły się w gruncie i mogły nie przeżyć przeprowadzki.
W
latach 1999 - 2003 stary budynek obudowano szklaną konstrukcja stalową, a
następnie ostrożnie dokonano rozbiórki starych murów, tak aby nie
uszkodzić roślin.
Palmiarnia składa się z trzech oddzielnych pawilonów, każdy z nich ma odmienne warunki klimatyczne różniące się między sobą temperaturą i wilgotnością. Mamy tu pawilon śródziemnomorski, pawilon tropikalny i pawilon z kaktusami.
W palmiarni posadzonych jest ponad 4300 roślin na powierzchni 1100 m2. Najliczniej reprezentowane są storczykowate i kaktusowate. Za to do najcenniejszych należą wiekowe palmy, z których niektóre egzemplarze mają po 140 lat i ok 18 m wysokości.
W palmiarni okazało się, że trafiliśmy na wystawę orchidei. Wędrując ścieżkami nie wiadomo było gdzie patrzeć, bo piękne kwiaty były na wysokości oczu, ale były też piękne okazy zwieszone nad głowami czy ustawione tuż pod nogami. Na miejscu można było po okazyjnej cenie kupić różne storczyki, wówczas bardzo żałowałam, że wybrałam się do Łodzi pociągiem, bo nie sposób było zabrać w podróż doniczek z kwiatkami, bo na jednym egzemplarzu na pewno by się nie skończyło.
Od 2013 roku przed wejściem do budynku palmiarni znajduje się pomnik Wróbelka Ćwirka, jest to kolejny pomnik w ramach projektu Bajkowa Łódź. Za te trzy dni pobytu udało nam się znaleźć wszystkie bajkowe pomniki w Łodzi.
Dziękuję bardzo za Wasze odwiedziny i pozostawione komentarze, zapraszam ponownie.
I tego nam tego Avelino trzeba. Pięknych wspomnień podróżniczych.
OdpowiedzUsuńJest kolorowo i pachnąco. Jestem pod wrażeniem. Może kiedyś tam dotrzemy z M.
A Wróbelek Ćwirek uroczy.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
ZDROWIA!!!
Warto się wybrać do Łodzi na kilka dni. Przyznam, że byłam bardzo pozytywnie zaskoczona Łodzią, na tyle mi podobało, że planuję wybrać się tam jeszcze kiedyś latem.
UsuńPozdrawiam i życzę zdrowia :)
Miało być: I tego nam teraz ...
OdpowiedzUsuńŁódzką Palmiarnię miałam przyjemność podziwiać, niestety, bez takiej ilości cudnych storczyków. Ale Ćwirka nie widziałam, to znaczy, że muszę wrócić!!!
OdpowiedzUsuńZawsze warto znaleźć jakiś powód, żeby wrócić :)
UsuńPiękne kolorowe storczyki i mnóstwo zieleni i zaraz robi się cieplej na sercu. Trochę ta wiosna oglądana przez pryzmat ekranu. Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńW tym roku wyjątkowo wszystko oglądamy na ekranie. Nigdzie nie chodzimy, wszystkie plany wyjazdowe odwołane, tylko został nam telewizor lub komputer.
UsuńPozdrawiam :)
Śliczności. Polecam też Święto Azalii w Mosznej na Opolszczyźnie.
OdpowiedzUsuńNa Święto Azalii to jeżdżę do Pisarzowic koło Bielska, tam jest co oglądać, a przy okazji i kupić.
UsuńDo Mosznej zawsze trafie albo za wcześnie jak jeszcze azalie są w pączkach, albo za późno jak są przekwitnięte.
Wszyscy wracamy do swoich wspomnień w ten trudny czas i pozwalają nam one przeżyć kolejne, trochę smutne dni. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMamy to dobrze, że mamy co wspominać, nie wszyscy podróżują tak jak my. Pozdrawiam :)
UsuńDroga Avelino!
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że w ostatnim czasie tutaj publikujesz swoje posty. Brakowało mi Ciebie. W tym trudnym czasie wracamy do wspomnień i wreszcie z naszych archiwów zniknie trochę zdjęć. Wyobrażam sobie jak Twoje albumy pękają w szwach. Łódź odwiedziłam w ubiegłym roku. Miasto mnie zachwyciło. Lato ubiegłoroczne było bardzo upalne więc w Ogrodzie Botanicznym wiele roślin przekwitło. W Palmiarni kwitły pojedyncze egzemplarze storczyków.
Serdecznie Cię pozdrawiam:)
Cieszę się, że komuś mnie brakowało, jest to miłe.
UsuńŁódź mi się bardzo podobała i chętnie tam wrócę, a jeśli chodzi o palmiarnię, to podejrzewam, że mogłabym być nią rozczarowana gdyby nie storczyki, to one zrobiły największe wrażenie. Myślę że palmiarnia w Gliwicach jest ciekawsza.
Pozdrawiam serdecznie :)
Niektóre ze storczyków wyglądają bajkowo i nierealnie.
OdpowiedzUsuńMogłaś kupić jakiś piękny okaz, ja bardzo często przywożę do domu różne rośliny na rowerze zatem i Ty byś dała radę publiczną komunikacją.
W ten trudny czas jeszcze bardziej doceniam to, że tak często podróżuję i przywożę setki albo nawet tysiące zdjęć. Dzięki temu mam co wspominać i nie tracę "pionu".
Moc pozdrowień.
Były dwa powody, żeby nie kupować storczyków: pierwszy to podróż do domu dwoma pociągami i autobusem z bagażami, a drugi to mam już w domu z 10 okazów.
UsuńTo prawda zdjęcia i wspomnienia naszych wojaży nie dają nam zwariować w tym trudnym czasie.
Pozdrawiam :)
Wow! Dziesięć storczyków to już niezła kolekcja bo ja mam jednego. Pięknie to musi wyglądać kiedy kwitną. Miłego poniedziałku.
UsuńStorczyki mają to do siebie, że lubią towarzystwo i jak jest jeden, to gdy przekwitnie, trudno się doczekać nowych kwiatów. Za to gdy są w grupie, to każdy egzemplarz chce pokazać jaki jest piękny. Zdarza się czas kiedy wszystkie przestają kwitnąć, to wystarczy wśród nich postawić jeden storczyk co kwitnie i bardzo szybko wszystkie puszczają pąki.
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo to ciekawe, nie wiedziałam o tym.
UsuńTyle razy byłam w łodzi, a jeszcze nie miałam okazji odwiedzić tego miejsca :((
OdpowiedzUsuńZawsze jest okazja znowu do Łodzi pojechać, jak zagrożenie minie :)
UsuńPiękne kwiaty i chyba trudne w hodowli w warunkach domowych. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńStorczyki są bardzo łatwe w uprawie, wystarczy raz na 10 dni podlać i raz na jakiś czas dać odżywkę, a odwdzięczają się cudownymi kwiatami.
UsuńPozdrawiam :)
To prawda, są piękne.
OdpowiedzUsuńMasz rację Avelino, to przepiękne kwiaty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)*
Od zawsze lubiłam storczyki, są piękne.
UsuńPozdrawiam :)