W ramach serii wyjazdów z cyklu "Kościół i Karczma" z PTTK-iem miałam okazję trafić do dzielnicy Tarnowskich Gór - Tarnowic Starych, gdzie mieści się przepiękny zamek. Po jego zwiedzeniu na koniec wycieczki trafiliśmy do karczmy a właściwie do gospody.
Zamek w Starych Tarnowicach został wybudowany w stylu renesansowym z XVI wieku przez Piotra Wrochema. Przez lata przechodził w różne ręce, aż trafił do rodu Hencel von Donnersmarck. W ich posiadaniu zamek i okoliczne dobra były do 1945 roku. Po wojnie znajdował się tu PGR. W roku 2000 zamek zakupiło małżeństwo Smolorz. To dzięki ich zaangażowaniu w przywrócenie świetności pozostającego w ruinie obiektu, włożeniu dużych nakładów pracy pracy i inwestycji znaczących środków finansowych zamek odzyskał dawny blask. Z wielką przyjemnością zwiedziłam zamek i mam nadzieję, że za jakiś czas znów będę miałam możliwość odwiedzenia tego miejsca. Widoczne zaangażowanie w podniesienie jeszcze atrakcyjności tego miejsca, choć i tak jest już na wysokim poziomie, zachęca mnie do kolejnych odwiedzin. Zachęcam wszystkich, którzy nie mieli jeszcze okazji do odwiedzenia zamku w Starych Tarnowicach.
Wnętrze zamku zostało urządzone z należytą starannością. Nasze zwiedzanie można było podzielić na dwie części. Pierwsza cześć było to wspaniale urządzone komnaty, podczas oglądania których z wielką przyjemnością słuchało się przewodniczki i oglądało ciekawostki. Nasza pani przewodnik pokazała nam przykładowo jak ciekawie był zabezpieczony sekretarzyk przed dostępem nieuprawnionych osób do niektórych szuflad. Mieliśmy okazję zobaczyć starodawne łóżko chowane w szafie oraz wiele innych ciekawych mebli, w tym pięknie rzeźbione stołki.
Drugą część naszego zwiedzania stanowiło muzeum, w którym mieliśmy okazję zobaczyć salę poświęconą renowacji mebli. Niesamowite jak wiele jest różnych detali, które można wykorzystać przy robieniu stolików, komód itd. W kolejnych salach mogliśmy zobaczyć ogromny zestaw kluczy, różne narzędzia, makieta pałacu, makiety pociągów, makiety domów, szopek itd. Niestety nie miałam tu szczęścia, bo wysiadł mi ostatni komplet baterii w aparacie i resztę zdjęć robiłam komórką.
Otoczenie zamku jest w trakcie realizacji, ale i tak świetnie się zapowiada. Widać jaki ogrom pracy został włożony i jak wiele środków zostało zainwestowanych. No i można zaobserwować, że kolejne prace są wykonywane. Jak mówi przysłowie "Pańskie oko konia tuczy" - gospodarz zamku był obecny, siedział przed domem i obserwował co się dzieje.
Nasze zwiedzanie obiektu skończyliśmy w Gospodzie u Wrochema. Zresztą jak każdy nasz wyjazd z serii karczma i kościół - jak my to mówimy, a oficjalnie brzmi "Kościół i Karczma". Nasz przewodnik śmieje się, że za bardzo ciągnie nas do karczmy, dlatego przestawiamy kolejność. :) Podobnie jak w poprzednich wyjazdach otrzymaliśmy żurek z chlebem, a resztę jeśli ktoś miał ochotę to trzeba było sobie kupić we własnym zakresie. Jak na mój gust ceny są tu za wysokie i podobnie jak ja myślało większość uczestników wycieczki, bo prawie nikt nic nie zamówił poza kawą czy napojem, choć byliśmy głodni, gdyż porcja żurku nie zaspokoiła naszego głodu.
A na koniec tuż przed wsiadaniem do autokaru mieliśmy okazję zobaczyć zagrodę ze zwierzętami, znajdującą się obok gospody.