Jak co roku zaczynam sezon turystyczny od kuligu. Ten rok zaczął się dla mnie bardzo źle i właśnie ten jednodniowy wypad był dla mnie taką iskierką nadziei na lepsze jutro. Teraz powoli dochodzę do siebie, załączyłam w końcu komputer żeby wejść na bloga, sprawdziłam pocztę, miałam ponad 2 tysiące wiadomości, oczywiście większość to reklamy.
Jak to ostatnio u nas bywa, pogoda bywa różna i tym razem przy zapisywaniu się na wyjazd była duża niewiadoma, ale na szczęście pogoda tym razem nam dopisała, zima była jak z bajki. Nasz pierwszy przystanek był w Skoczowie.
W Skoczowie odwiedziliśmy Muzeum im Gustawa Morcinka, które jest oddziałem Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie. Ekspozycja muzeum obejmuje cztery działy. Między innymi jest to historia Skoczowa oraz pradzieje Skoczowa i okolic od epoki
kamienia po wczesne średniowiecze.
Na piętrze mamy ekspozycję poświęconą rzemiosłu głównie tych branż, które w regionie cieszyńsko-skoczowskim najlepiej
się rozwijały, jak garbarstwo, kapelusznictwo, piernikarstwo,
garncarstwo, ale także lutnictwo, rusznikarstwo, złotnictwo,
zegarmistrzostwo i inne.
Część Muzeum poświęcona została jego patronowi Gustawowi Morcinkowi,
gdzie można poznać jego życie i twórczość. W dawnej kaplicy urządzono gabinet pisarza z jego biurkiem,
maszyną do pisania i biblioteką.
Za Skoczowa już niedaleko do Ustronia Nierodzimia, gdzie znajduje się fabryka Mokate. Co roku chętnie się tam zatrzymujemy na zakupy w sklepie firmowym. Mam teraz zapas herbaty i cappuccino chyba na rok.
Niedaleko znajduje się drewniany kościół św Anny z 1769 roku. Pisałam już więcej tu o tym kościele.
Minęliśmy Ustroń, minęliśmy centrum Wisły i jechaliśmy dalej przez cudowne zimowe okolice, aż miło patrzeć.
W Dolinie Białej Wisełki saniami pojechaliśmy w kuligu do szałasu gdzie czekało na nas ognisko i kiełbaski. A po drodze widoki były bajeczne, był to jeden z piękniejszych kuligów na jakich byłam.
W szałasie było przyjemnie ciepło przy ognisku. Czekała na nas gorąca malinowa herbata, chleb ze smalcem i ogórki kiszone. Mieliśmy przygotowane kiełbaski, które sami smażyliśmy nad ogniem. Najlepiej smakuje kiełbasa własnoręcznie zrobiona.
Cóż kiełbaski zjedzone i czas wracać na dół do autokaru, po drodze spotkaliśmy kolejne grupy jadące do góry.
Na koniec pojechaliśmy do centrum Wisły, gdzie przewodnik dał nam czas wolny.
Trochę pospacerowaliśmy po centrum Wisły, a resztę czasu spędziliśmy w cukierni u Janeczki na pysznym deser.
Dziękuję za Wasze odwiedziny i pozostawione komentarze.
Za mną trudny okres, mój tata niestety nie wyzdrowiał, w połowie lutego zmarł. Powoli dochodzę do siebie i muszę się zająć mamą. Nie mam serca siedzieć przy komputerze, jak mama potrzebuje wsparcia. Odwołałam wszystkie wyjazdy na luty i marzec. Stopniowo będę zaglądać na Wasze blogi.
Wspolczuje...ciezko Ci widze, czas na Wasz wspolny czas, z mama...a Skoczow, Nierodzim i ustron, to moje tereny wakacyjne dziecinstwa, wielka przyjemnosc mi sprawilas...pozdrawiam i sciskam.
OdpowiedzUsuńPrzepiękna wycieczka, cudowne zimowe zdjęcia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie..:-)
To smutne, że twój tata zmarł.
OdpowiedzUsuńPiękne widoki nam pokazałaś.
Trzymaj się, z mamą wszystko będzie dobrze.
Potrzebuje trochę czasu by dojść do siebie po śmierci męża. To dobrze, że może na Ciebie liczyć.
Pozdrawiam:)*
Współczuje serdecznie, to faktycznie cięzki czas dla Ciebie, nie da się tak od razu wskoczyć w normalne tryby zycia, trzeba czasu...
OdpowiedzUsuńZdjęcia zrobiłaś piękne i troche takiej zimy i takich atrakcji zazdroszczę,
pozdrawiam serdecznie
Ogromnie Ci współczuje utraty taty.Z czasem dojdziesz do siebie wiem to z własnego doświadczenia.Kulig to świetny sposób na relaks po tak wielkiej traumie.Pozdrawiam i trzymaj się dziewczyno! Za jakiś czas będzie lepiej!
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie Wam współczuję. Wiem, jak odchodzi Bliska Kochana osoba.
OdpowiedzUsuńDomyślałam się, że dzieje się coś złego...
Kulig był dobrym pomysłem. My dzięki Tobie zobaczyliśmy wspaniałą zimę.
Ściskam Cię mocno. Pozdrawiam:)
Przyjmij proszę i moje kondolencje...
OdpowiedzUsuńWspaniała wycieczka! Kulig...został mi w pamięci z czasów dzieciństwa...chętnie bym się cofnęła w czasie, lub jak Ty zawitała tam, gdzie się je jeszcze organizuje...
Serdeczności ślę!
Przytulam Cię mocno i serdecznie współczuję...
OdpowiedzUsuńPiękna zimowa sanna w górach.
Wyrazy współczucia ,na kulig tez chetnie bym pojechała serdecznie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo nam przykro :( Ściskamy Cie mocno i pozdrawiamy! Dobrze, że powoli o nas wracasz.
OdpowiedzUsuńSmutno mi... :( Wiem jak to jest pochować swoich Rodziców a także rodzoną Siostrę, która była mi matką. Rana długo boli, ale czas troszkę ją zabliźni. Wysyłam Ci ciepłe myśli, dobrze, że będziecie się z Mamą wspierać. Ona też tego potrzebuje.
OdpowiedzUsuńA co do kuligu, to marzę o takim od dawna, takim z końmi, pochodniami jak z Potopu i piosenki Skaldów :) Pozdrawiam Cię cieplutko.
Uwielbiam kuligi, a szczególnie te konne. Taka piękna, zimowa tradycja. Szkoda, że powoli zanikają... :( Pozdrawiam i zapraszam do udziału w zabawie na moim blogu! :)
OdpowiedzUsuńKuligu nie doświadczyłam od dzieciństwa. Mam nadzieję, że u Ciebie już lepiej. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńZnam te piękne strony, bywalam tam w dzieciństwie z babcią. Kuligi zimowe są cudowną atrakcją. Przykro mi że takie smutne rzeczy Cię dotknęły. Wszystkiego dobrego mimo wszystko. Dużo zdrowia
OdpowiedzUsuń