W połowie czerwca odwiedziłam Lanckoronę, gdzie bardzo miło spędziłam czas. Mimo, że wiele razy przejeżdżałam w pobliżu, to nigdy wcześniej nie skręciłam do tej malowniczej wsi. W czasie naszej wizyty tutaj cieszyliśmy oczy urokliwą zabudową parterowych, drewnianych domów, ruinami zamku oraz jarmarkiem.
A wszystko zaczęło się od tego, że umówiłam się z koleżankami w Krakowie
na weekend. Jako, że mieszkamy w różnych częściach Polski, to bardzo
rzadko się widzimy i czasem umawiamy się gdzieś na spotkanie. Tym razem
celem naszego trzydniowego spotkania miał być Kraków. Na piątek nie mogłam dostać urlopu, więc w sobotę dołączyłam do nich.
Na sobotę koleżanki wymyśliły wizytę w Lanckoronie, bo to zaledwie 35 km od Krakowa. Gdy przyjechałam raczyły się kawą i ciastem w uroczej knajpce na rynku.
W dobrych humorach wyruszyłyśmy na nasz spacer w kierunku ruin zamku. Nie znając dokładnie drogi, szłyśmy tak, żeby w końcu trafić we właściwe miejsce.
Po drodze co chwilę zauważałyśmy coś ciekawego, jak na przykład w jednym z ogrodów można zobaczyć takiego uroczego kotka.
Kawałek od rynku znajduje się parafia Narodzenia św Jana Chrzciciela, ufundowana przez Kazimierza Wielkiego w 1336 roku. Kościół niestety był zamknięty i nie można było do środka zajrzeć.
Podeszłyśmy pod zamek, gdzie mogłyśmy się trochę dowiedzieć o historii z tablic informacyjnych. Zamek powstał w połowie XIV wieku również z fundacji Kazimierza Wielkiego. Pierwsza wzmianka pochodzi z 1366 roku, gdy wymieniony jest burgrabia o imieniu Orzeszko. W późniejszym okresie zamek stanowił rezydencję starostów lanckorońskich i kilkakrotnie zmieniał właścicieli. W czasie potopu szwedzkiego w 1655 roku zamek uległ zniszczeniu,
kiedy to wraz z częścią zamku spalono ok. 80 domów.
Najbardziej znana karta w dziejach zamku w Lanckoronie przypada na okres konfederacji barskiej. W 1768 roku zamek został zajęty przez konfederatów. 21 maja 1771 roku pod murami zamku rozegrała się bitwa pod Lanckoroną, zakończona porażką konfederatów, jednak zamek nie został zdobyty przez wojska rosyjskie. Uległ zniszczeniu za sprawą
walk konfederackich w 1772 r.
Zamek lanckoroński został początkowo zaadaptowany przez władze Galicji na więzienie dla przestępców kryminalnych, a następnie, po przeniesieniu go do Wadowic, wysadzony w powietrze.
W 1880 roku stała jeszcze ściana południowa i część zawalonej wieży
wschodniej. W 1884 roku rozpoczęto rozbiórkę ruin, co doprowadziło do
dalszego zniszczenia resztek zamku. Obecnie zachowały się jedynie
fundamenty wież i pozostałości muru tarczowego.
Mimo, że tego dnia nie było najlepszej widoczności, to jednak widoki nas zachwyciły. Nie dziwię się teraz, że wielu artystów przyjeżdżało do Lanckorony, aby cieszyć się urodą tutejszych krajobrazów.
Powoli schodzimy w dół Góry Lanckorońskiej, na zboczu której mieści się wieś Lanckorona i powoli okrężną drogą kierujemy się w stronę rynku.
Najwięcej mówi się o zabytkowych drewnianych domach w okolicach rynku, ale my wędrując przez Lanckoronę zauważamy wiele ciekawych parterowych, drewnianych domków, z oknami na wysokości chodnika i ładnie zadbanym obejściem.
Większość domów spłonęła w czasie pożaru. Na ich miejsce wybudowano nowe drewniane domy w latach 1868-72, które charakteryzowały się podobnym wyglądem, miały przejazdowe sienie, dachy kryte gontem, głębokie podcienia bez słupów,
przed bramami przykryte klapami wejścia do piwnic, wszystko po to by
umożliwić handel.
Co ciekawe jedno z praw głosiło, że koniec dachu
oznacza także koniec posiadłości gospodarza, stąd też tak duże ich
wysunięcie.
Na cmentarzu w Lanckoronie znajduje się drugi kościół we wsi. Jest on pw Świętego Krzyża zbudowany w 1868 roku na miejscu poprzedniego drewnianego kościoła.
W Lanckoronie co roku w grudniu odbywa się festiwal "Anioł w miasteczku", więc nie dziwota, że spacerując można spotkać takie cuda jak Studnia Anielskich Mądrości.
Jak w każdym mieście i tu znajduje się rynek. Lanckorona uzyskała prawa miejskie w 1366 roku, ale je straciła w 1934 roku.
W rogu rynku znajduje się jedyny ocalały z pożaru budynek, który dziś pełni rolę Izby Regionalnej
i jednocześnie jest tam siedziba Towarzystwa Przyjaciół Lanckorony.
Ekspozycja jest niewielka i
prezentuje historię Lanckorony, wykopaliska archeologiczne z terenu
zamku, eksponaty przedstawiające życie codziennego mieszkańców oraz makietę rynku sprzed pożaru.
Odwiedzając Izbę Regionalną mogłam się przekonać jak dużą wiedze mają
pracownicy tutejszego muzeum o historii swojej miejscowości i jak
ciekawie potrafią to przekazać.
Trafiłam akurat na dzień otwarty w muzeum w związku z jarmarkiem
świętojańskim.
Od paru lat na rynku w Lanckoronie można wziąć udział w Jarmarku Świętojańskim, w czasie którego organizowane są liczne wystawy i pokazy oraz występy muzyczne i taneczne dzieci i młodzieży oraz dorosłych, a na rynku w tym czasie trwa jarmark rękodzieła artystycznego.
Zaciekawiła mnie gra terenowa w poszukiwaniu kwiatu paproci organizowana w ramach programu jarmarku.
Podczas dwudniowej imprezy na lanckorońskim rynku prezentowali się
artyści ludowi, malarze, rzeźbiarze, garncarze, przedstawiciele ginących
zawodów, zespoły artystyczne i producenci żywności ekologicznej z
Lanckorony i sąsiednich gmin.
Na rynku było sporo ludzi, a ja wybrałam się na chwile w boczne uliczki prowadzące od rynku, gdzie jest pusto i można w ciszy i spokoju pospacerować i cieszyć się pięknem okolicy.
Rynek założono na stoku i według pomiarów ma on 9,5 % spadku, co czyni go jednym z najbardziej stromych rynków.
Rynek otaczają drewniane dziewiętnastowieczne domy, a plac między nimi jest wspaniale zagospodarowany, znajdziemy tu stylowe latarnie, ławeczki i klomby róż zapraszają zmęczonych do odpoczynku.
Wizyta w Lanckoronie dobiegła końca, ale na pewno tu jeszcze kiedyś wrócę, bo jest to miejsce warte odwiedzenia.
Dziękuję za odwiedziny i pozostawione komentarze, zapraszam ponownie.
bardzo lubie Lanckorone! takie sliczne miejsce...musze wrocic. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNajbardziej lubię Lanckoronę jesienią, kiedy mgły i mgiełki unoszą się nad górami:) Staram się tam 'wpadać na kawę' jak jestem w Krakowie, polecam następnym razem Cafe Arka i obiad w pizzerii Verona.
OdpowiedzUsuńMiejsce jakby czas się zatrzymał, a te domki prześliczne. No i świetna tradycja spotykania się w różnych miejscach z koleżankami:)
OdpowiedzUsuńTo śliczne miejsce. Byłam w Lanckoronie bo mam rodzinę w Oświęcimiu i jak tam jestem to jedziemy do Wadowic a potem do Kalwarii Zebrzydowskiej i Lanckorony. Bardzo ładnie tam jest.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam bardzo cieplutko...:-)
Ale pięknie pokazałaś Lanckoronę. Nigdy tam nie byłem, więc z tym większą przyjemnością obejrzałem Twoje zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiezwykłe miejsce, szczególnie wrażenie robią Izba Regionalna, XIX domki drewniane i ta kawiarenka :)
OdpowiedzUsuńPrzez Lanckoronę wiele razy przejeżdżałam.
OdpowiedzUsuńTeraz wiem, że warto tam się zatrzymać. Wspaniała relacja Avelino.
Pozdrawiam Cię serdecznie.
Zawsze z przyjemnością oglądam zdjęcia z Lanckorony. Zaraz też budzą się miłe wspomnienia z naszego tam pobytu. Pieknie oddałaś urok tej miejscowości.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Uwielbiam Lanckoronę i bywam tam bardzo często.
OdpowiedzUsuńNa kawę lubię wpadać do Cafe Arka.
Jak zwykle świetna relacja.
Pozdrawiam serdecznie:)*
Ja nigdy nie byłam w tej miejscowości, choć dużo o niej słyszałam i widzę, ze dużo straciłam, bo jest niezwykle urokliwa.
OdpowiedzUsuńFantastyczne zdjęcia, każdy z domów przyciąga wzrok! Ja bardzo chętnie przygarnęłabym tego kota, który był ozdobą w jednym z ogrodów, prześliczny! pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńLubię takie knajpki jak z pierwszych zdjęć, zawsze jak do nich wchodzę, to bym sobie zamówiła - a to kawkę, a to jakieś ciasteczko, a to winko a to jeszcze coś innego....
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło! ;)
Też polecam Cafe Arka oraz Festiwal Anioł w Miasteczku:) Uwielbiam Lanckoronę:)
OdpowiedzUsuńW tym roku miałam chrapkę na Lanckoronę, ale plany się zmieniły. Wciąż jest ona na mojej liście do odwiedzenia - takie małe marzenie. Dziękuję, że w ten deszczowy dzień mogłam pospacerować po miasteczku dzięki Twojej relacji i zdjęciom. Dobrego tygodnia! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam o Lancokoronie.
OdpowiedzUsuńWiem, że to pięknie położona wieś.
Serdecznie pozdrawiam:)
Muszę, muszę wreszcie Lanckoronę zobaczyć sama. Na razie to tylko czytam o tym ciekawym miejscu i oglądam zdjęcia. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńCIEKAWE MIEJSCE ,ZDJECIA WSPANIAŁE POZDRAWIAM
OdpowiedzUsuńByłam w zeszłym roku i zostawiłam tam kawałek serca. Lanckorona jest jak najbardziej w moim stylu, klimatyczna i niedzisiejsza. Magiczne miejsce o właściwościach maszyny czasu.
OdpowiedzUsuńLanckorona to taki małopolski Kazimierz Dolny- mekka artystów wszelkiej maści. Zachwycają małe sklepiki, kawiarnie, ciekawe zakątki. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń