Gdy po świętach Bożego Narodzenia zaczynam planować urlop na rok następny, zawsze coś zaplanuję na przełom lutego i marca. W tym roku wolne wykorzystałam na wyjazd do Zakopanego. Wybierając się samochodem mam dwie drogi do wyboru, mogę jechać autostradą i dalej Zakopianką lub wioskami czyli drogą przez Wadowice.
Pierwsza trasa ma ok 230 km, a druga ok 160 km, więc różnica w kilometrach jest znaczna. W tamtą stronę postanowiłam jechać wioskami i zdać się na GPS. Nie jechało się za ciekawie, bo w pewnym momencie GPS wyprowadził mnie na polną drogę, pełną błota. W pierwszej chwili chciałam zawrócić ale bałam się, że jak stanę to ugrzęznę w błocie i chyba traktorem będą mnie musieli wyciągać. Na szczęście przejechałam, auto miałam brudne jak nie powiem co, ale szczęśliwie dojechałam do celu w sumie za 3,5 godziny, bez postojów.
Na miejscu rozlokowałam się na kwaterze. Następnie poszliśmy na Krupówki coś przekąsić i busem za całe 5 zł podjechaliśmy do Doliny Kościeliskiej. Niestety duża ilość śniegu nie sprzyjała wędrówką, szło się jak po piaszczystej plaży. Od kierowcy busa dowiedziałam się, że ostatni bus odjeżdża o godz 17:00, więc mieliśmy tylko trzy godziny czasu. Tempo w jakim się poruszaliśmy buło iście żółwie. Gdy minęła godzina i piętnaście minut, a my przeszliśmy zaledwie troszkę ponad połowę trasy, to zdecydowaliśmy o powrocie. Nie ma co ryzykować, bo jeszcze nam odjedzie ostatni bus i przyjdzie nam wracać na piechotę na kwaterę.Co nam się nie uśmiechało, gdyż mieliśmy plany na wieczór.
W Dolinie Kościeliskiej byłam kolejny raz, ale pierwszy raz zimą. Żałuję tylko, że pogoda nie była za ładna, cały czas mżyło, a szczyty górskie spowite były we mgle. Zima w górach robi wrażenie nawet przy niepogodzie, jednak zdjęcia przy takiej pogodzie nie wychodzą takie jak trzeba.
Zapomniałam napisać, że nawet przy brzydkiej pogodzie i braku sezonu turystycznego, bo to już było po feriach, a mimo tego niezawodne koniki czekały zarówno na dole jak i u góry na turystów. O dziwo stale mieli chętnych i sanie kursowały tam i z powrotem.
Wieczór spędziłam również bardzo ciekawie, ale o tym napisze następnym razem.