Gdy w styczniu leciałam na koniec świata, miałam przesiadkę w Sydney. Gdyby nie moje szczęście w życiu i Anioł Stróż, który nade mną czuwa, to te zdjęcia nigdy by nie powstały. Jeszcze na lotnisku mówiłam, że moim marzeniem jest zobaczyć operę w Sydney. A po wejściu do samolotu, zajęłam swoje miejsce w rzędzie D, czyli bardzo daleko od okna. A tu nagle słyszę jak pan z miejsca pod oknem prosi stewardesę o zmianę miejsca, na takie w przejściu. Stewardesa poinformowała pana, że nie spełni jego prośby, bo wszystkie miejsca w samolocie są zajęte. Tak więc wtrąciłam się do ich rozmowy, że ja się chętnie zamienię i jeszcze przed starem samolotu siedziałam już przy oknie. Znajomi się ze mnie śmiali, że ze złej strony samolotu siedzę, że opery z tej strony i tak nie zobaczę.